lastscan5 (5)

lastscan5 (5)



514 Joanna Kisiel

jące: czy siła gestu Spoerriego (lub jakiegokolwiek artysty) jest na tyle intensywna, aby nabrać mocy, jaką ma instytucja muzeum i wydobyć „na powierzchnię oceanu” kolekcję... Spoerriego (lub jakiegokolwiek artysty). „Wydobyć” może tak, ale „utrzymać”. Tu dochodzimy do problemu sposobów wyrażania artystycznego „ja” poprzez kolekcję zgromadzoną przez samego artystę.

Pytanie, na ile przedmioty mogą okres'lać osobę, która je posiada bądź posiadała, zostało bezpośrednio postawione przez Christana Boltanskiego, Nikolausa Langa, Cladió Costę i Haralda Szeemanna w ich - niezależnie zaproponowanych - kolekcjach przedmiotów należących do osób trzecich. Boltanski pokazał w różnych muzeach przedmioty należące do starszej pani, młodego mężczyzny, studenta, który czasowo wyjechał z kraju, Lang w projekcie For the Giittc Siblibgs zaprezentował pozostałości po mieszkańcach trzech zrujnowanych wiosek, Co-sta przemienił opuszczoną farmę w muzeum zawierające jedynie przedmioty codziennego użytku zgromadzone przez jej mieszkańców, natomiast Szeemann zrobił wystawę z przedmiotów należących do jego dziadka. Te projekty łączy przede wszystkim fakt, że artyści nie są tu już nawet kolekcjonerami, ograniczają się jedynie do gestu prezentacji kolekcji, za których zawartość nie mogą odpowiadać.

Autokolekcjonerem, jeśli można tak powiedzieć, był Andy Warhol, od 1974 roku artysta zaczął tworzyć Kapsuły czasu, pudełka, w których gromadził, a potem szczelnie zamykał i od- -sylal do magazynu wszystko „co przewinęło się przez jego biurko”16. W 1969 roku Warhol zostaje zaproszony przez Rhode Is-land School of Design jako kurator wystawy mającej ukazać zbiory Muzeum Sztuki w Prowansji, które dotychczas znajdowały się w magazynach. „Były denerwujące momenty, kiedy zorientowaliśmy się, że Andy Warhol zamierza wystawić raczej zasoby magazynu (storage) niż dzieła sztuki, jak gdyby seria tabliczek z opisami była dla niego ważniejsza niż obrazy, do których się odnosiły. I być może była ważniejsza, ponieważ w jego wizji wszystkie przedmioty stawały się częścią całości i w końcu pojęliśmy, że to, co ma być wystawione to on sam, Andy Warhol”1. Od tego czasu artys'ci zaczęli być zapraszani przez dyrektorów muzeów w charakterze kuratorów.

Arcykuratorem wśród artystów (czy też artystą wśród kuratorów) jest bez wątpienia Harald Szeemann ze swoją koncepcją Muzeum obsesji. „Metoda Szeemanna będąca mieszaniną wizjonerskiej fantazji, naukowej precyzji i wysublimowanych technik wystawienniczych zwraca naszą uwagę na fakt, że najstarsze muzeum, lub przynajmniej, że wzorzec muzeum mieści się w ludzkim umys'le”2. Nie tylko dlatego, że w ludzkiej pamięci może zmieścić się więcej prac niż w jakimkolwiek rzeczywistym muzeum3, ale także dlatego, że to tam właśnie odbywa się potężna praca dostrzegania, wyróżniania i odnajdywania powiązań, w której efekcie powstaje muzeum-dzielo. Rzeczywiste wystawy, które przygotował Szeemann, są jedynie reprezentacjami Muzeum obsesji. W tym punkcie bliski jest Broodthaersowi, który zaproponował jedną z najbardziej spójnych i jednocześnie najbardziej świadomych koncepcji odnoszących się do zjawiska instytucjonalizacji sztuki.

Broodthaers podejmuje krytykę instytucjonalizacji produkcji artystycznej na wielu płaszczyznach. O ile Duchamp zamienia się w kolekcjonera, aby zastrzec sobie wstęp do muzeum ścieżką, którą sam obrał, o tyle Broodthaers przyjmuje rolę dyrektora muzeum, aby dokonać aktu ucieczki. Jego fikcyjne muzea, nie oparte ani na stałej kolekcji, ani na stałym miejscu, podejmują grę pomiędzy instytucją a dziełem. Buchloh opisuje pierwsze muzeum Broodthaersa, gdzie miejsce wytwarzania

1

   Komentarz Johna i Dominiąue de Menil, cyt. za Putnam, ibidem, s. 18.

2

   Grasskamp, Artists and other Collectors, op. cit., s. 147.

3

   Oczywis'cie jeśli pod słowem „rzeczywisty” chcemy widzieć przedmiot materialny. Bo jeśli rzeczywistość wirtualną uznamy za „rzeczywistą”, to ludzki umysł może tu wypaść słabo. Pozostawiając kwest ie ontologiczne na boku trzeba stwierdzić, że jeśli Szeemann widzi w „obrazach” umysłu największe muzeum, to można je widzieć także w „obrazach” wirtualnych, a takie muzeum jest potencjalnie nieskończone. I tu także odbywa się gigantyczna praca tworzenia potężnej kolekcji, tyle że nie pod wodzą jednego demiurga, a pod bezrozum-nvm okiem masv boskich kreatorów”.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PICT0092 (8) gie natomiast — jej zmniejszanie. Początkowo umacnianie materiału jest na tyle intensyw
Nowy 3 (11) gic natomiast — jej zmniejszanie. Początkowo umacnianie materiału jest na tyle intensywn
lastscan3 (6) 5 LO Joanna Kisiel odparcie z goinbrowiczowskim lenni nem1). Chytre i przemyślane po
lastscan3 (6) 5 LO Joanna Kisiel odparcie z gombrowiczowskim terminem ’). Chytre i przemyślane posun
lastscan4 (5) 512 Joanna Kisiel w sztuce lat 60. i 70., kiedy to artyści oddali się manii kolekcjono
lastscan7 (4) •Z 1 u Joanna Kisiel Zatem, albo-albo; albo informacja o tak zwanej sztuce współczesne
karta pracyD Czego jest więcej: cukierków czy ciastek? Zapisz pod każdym talerzem, ile jest na nim
filozofia3 12 Stefan Opara o wszystkim, czy wszystko o czymś - współcześnie coraz częściej rozstrzyg
-    czy istnieje koncepcja projektu na tyle uzasadniona, aby podjąć
filozofia3 12 Stefan Opara o wszystkim, czy wszystko o czymś - współcześnie coraz częściej rozstrzyg
ALG0 140 Rozdział 5. Struktury danych porządek. Czy czasem owa procedura nie jest na tyle kosztowna
lastscan8 (4) JZ.J Joanna i tsici opisie znajdujemy taki fragment „(•••) otoczony parną mgiełką, nie

więcej podobnych podstron