//• Romantyczne głębie i , I
samot nika na łonie natury, ale wyraźnie i świadomie G®.| gynsta chaai Tatry podporządkować góralom, tak jakjuifc. I d>*s - chociaż z zupełnie innych względów - Ukrainę pod* rządkowa! Kozakom. I
Lucjan Siemieński uważał jednak, że to, co się udaloGoa-1 czyńskiemu z Ukrainą, nie wypaliło w Tatrach. Przyn^mma I w Sobótce. W Rysach górali tatrzańskich (studium, które po-1 wstało z papierów Goszczyńskiego, przez Siemieńskiegopny-1 właszczonych7) zwracał się wprost do wieszcza Kościelisk I
Czułeś pociągające ostre powietrze gór; patrzałeś na grzmoty i k- I runy pod twymi nogami, na wezbrane rzeki przeobrażone wiek I spady - zgoła, nie widząc w życiu Tatrów, zaznajomiłeś się zssż I jakby od kolebki - i natura znalazła swego śpiewaka, który znn-1 miał jej język; ale tam, gdzie wystąpiły żywe postacie, nic dnie b> I wiło do duszy, nie uderzyło nic ani wielkością rysów, ani nowośaąl charakterów; wina pochodziła, kto wie? czy nie z tego, żeś port*-1 nywał dawnych znajomych: Nebabę, Szwaczkę, Orlikę, którzy jA płomieniste olbrzymy, wiecznie ci będą patrzali z rozwalin Ksae-I wa - i wszystko, coś teraz widział, bladło - malało - nie dociągało h sobie...8
Mamy tu zatem wyraźne rozdzielenie, a nawet przeciwstawienie udanego obrazu „natury” oraz chybionego portreal „żywych postaci” w tatrzańskiej powieści Goszczyńskiej | (zresztą podobny sąd wypowie o Sobótce Kazimierz Przerwa | -Tetmajer: mistrzowski pejzaż i nijacy górale o „balladował mantyczno-internacjonalnych kształtach”). Mamy również| próbę wyjaśnienia niepowodzenia twórczego poety, zaraz® | pośrednio odpowiedź na pytanie o powody nieukończenia śdeliska. Krytyk sugeruje, że poeta ukraiński mógł zrozumieć język natury tatrzańskiej, ten był niejako uniwersalny, powiodło się z osobliwościami ludowo-regionalnymi. Na Gos® czyńskim również tak ciążyła olbrzymi ość stworzonych pnei
‘ Na temat stosunku Rysów górali tatrzańskich Siemieńsiaepoól dziełka Goszczyńskiego por. M. Janion, Lucjan Siemieński poeta
tycTy- 1955-8 230-231. oraz S. Sierotwiński. Hśte.doM
•uło.-, a. XXVH-XXXTV.
górxdi Mrzońskich. Podania. - Rod*,* ' W. Dzuta. Wieczorna, t. VII, Warszawa 1881, s 271.
niego samego bohaterów ukraińskich, że góralskie „żywe postacie” nie mogły im w żaden sposób dorównać. Chyba że Goszczyński byłby użył poetycko dosięgającej tamtych „olbrzymiej postaci Janoszczyka”, ale właśnie tego nie uczynił, jak należy. Dlaczego tak się stało?
Siemieński, który pretendował do miana polskiego Sainte-•Beuve’a, to znaczy krytyka, umiejącego konstruować socjo-psychologiczne biografie twórców, miał gotową odpowiedź. Zasługa Goszczyńskiego była bezsporna:
Dopiero wieszcz Sobótki, dziecko stepowe, wy kołysane dumami ukraińskimi, usypiane krwawymi opowieściami o hajdamackich rzeziach, dopiero on, zaniesiony trafem pomiędzy juhasów i gazdów tatrzańskich. odzwierciedlił w swej duszy poezję tych gór i dał nam krótki opis swych wrażeń.
Dopiero on - po naturalistach, po Staszicu, po piewcach zapatrzonych w „walterscottowskich Higlandów”. Ale pęknięcie jego serca było dla Siemieńskiego aż nadto widoczne. Napisał więc ostro o niepodobieństwie Kozaków i górali, chociaż tylu rozwodziło się właśnie nad podobieństwami:
Życie i charakter górali, tak niepodobne do ducha synów dniepro-wych, jak step nieprzejrzany z kołyszącymi się trawy, kędy huka po rosie melancholijna dumka, do tych wiszarów i przepaści, po których lekki i rubaszny góral skacze z ciupagą, - wywołało w duszy poety rozległy utwór - Kościelisko. Czas, okoliczności, a może też uwaga głębsza nie dały mu go dokończyć; jeden ustęp rzucił tylko...
Niepodobieństwo właśnie — takie, jak między melancholią arubasznością - stało się głębszą przyczyną niepowodzenia. Nie upadek talentu, bynajmniej, lecz z niepodobieństwa Ukrain? i gór wynikający brak zakorzenienia, który Siemieński łechta wił z ujmującą dosłownością: „Darmo! burzan stepo-*>' co go nikt nie sieje, nie chciał korzeni zapuścić na nagiej &iler gdzie ledwie mech porasta.”10 Dla Siemieńskiego prawda poezja romantyczna wyrastała z najgłębszego, rodzin-regionalnego zakorzenienia - tu go zabrakło, serce prze-