XCVIII «PXENIA LIRYCZNE F. SZYLLERA*
ności niemiecką, potem i angielską. W dalszym ciągu po-wodzeniem cieszą się u tłumaczy ballady Schillera, i to niemal ciągle te same. W najbliższym dziesięcioleciu przełożono, czasem kilkakrotnie, Rękawiczkę, Żurawie Ibikosa, Żale Cer ery, Gody zwycięzców, Rycerza Toggeriburg. A. E. Odyniec wsławił się jako dobry tłumacz Strzelca w Alpach i Dziewicy obcej. Pojawiają się też inne ballady Schillera, dotychczas nie znane. Walkę ze smokiem przełożył Rafał Wężyk (1829), a Hero i Leandra Lucjan Sie-mieński (1829). Pojawiają się zbiorki ballad Schillera. W środowisku lwowskim, z którego wyszedł szereg przekładów ballad tego poety, drukowanych głównie w «Roz-maitościach» przez J. N. Kamińskiego, W. Chłędowskiego,
J. Boguckiego, E. Wężyka, L. Siemieńskiego, wydano drugi z kolei wybór pt. Pienia liryczne Fryderyka Szyllera, poprzedzone jego żywotem i ozdobione rycinami. Wydal A. B. (August Bielowski), Lwów 1841. Było to zbiorowe wydawnictwo literatów lwowskich, przygotowane do druku już w r. 1837, ale opóźnione z powodu trudności z cenzurą. Zbiór objął blisko pięćdziesiąt utworów, w tym siedem ballad w dawniejszych przekładach, nadto w cyklu Pieśni utwory balladowe: Pożegnanie Hektora z Andromacha (Bielowskiego), Kasandra (Brodzińskiego), Żale Cerery (Chłędowskiego) i przeróbka Godów zwycięstwa przez Bohdana Zaleskiego. We wstępie pisał Bielowski:
Płody Szyllera nawykliśmy uważać za coś swojskiego. Głośne u swego narodu, rozeszły się po całej Europie i powszechniej niż inne przylgnęły one do Polaków. Lepsi tłumacze wyścigają się w ich przekładzie od lat kilkunastu [...] Lecz wpływ Szyllera był nierównie większy i wcześniejszy. Piewcy nasi zaprawiali się na jego tworach, nim wznieśli piśmiennictwo narodowe. Jego to sprawą przybierały ich myśli lotność, czucie, głębokość, d os adność ich wysłowienia, a świeższe, bogatsze formy odciskały sic w ich wyobraźni. Geniusz jego zbliżał się ku nam jak do-
broczynna gwiazda, której promienie daleko pierwej świat rozwidniały, nim nad poziomem zajrzano krawędź ich wspaniałego ogniska.
Zarys życia i twórczości Schillera zamknął Bielowski oceną jego ballad, które uznał za utwory najmniej udane z jego „pień lirycznych”:
Najlepsze z nich: Nurek i niektóre inne, przynoszą zaszczyt pisarzowi, lecz nie są tym, czym z przeznaczenia być winny. Rodzaj ten pieśni miał pierwszy rozkryć skarby w piersiach własnego narodu schowane, wywołać swojskie żywioły w swojskich postaciach i wpłynąć na formowanie się literatur europejskich według odrębnych narodowości.
Tymczasem Goethe i Schiller czerpali wątki ze starożytności, opiewali antyczne mity w „średniowiecznej balladzie”. Bielowski uważa takie „twory” za coś „potwornego”: są jak piękne dziecko w pudrowanej peruce. „Te to ballady najpierw u nas rozbrzmiały [...] zostawiły po sobie nędzne plemię”. Zacytowany sąd Bielowskiego świadczy może o przenikaniu do Polski teorii i praktyki pisarskiej niemieckiej szkoły romantycznej, odbiegającej w regre-sywnych tendencjach od klasycyzmu weimarskiego. Nawiązuje zarazem do traktowania ballady jako gatunku spokrewnionego z twórczością ludową. Bielowski kończy charakterystyką tłumaczy, która nie może nas zadowolić, tak jest pobłażliwa.
Z wolna zanika zainteresowanie dla ballad Schillera, o czym świadczy zanikanie przekładów. Wyszły tylko zbiorki dawniejszych tłumaczeń: obszerny wybór J. D. Mi-nasowicza jako tom IV jego Tworów (1844), w tymże roku Adama Gorczyńskiego Ballady Szyllera24. Minasowicz sobie przypisywał inicjatywę kultu Schillera, co uzasad-
24 Adam Gorczyński, Tłumaczenia. Oddział I. Ballady Fryderyka Szyllera, Lwów 1844.