, , . I : I
A
i Lj
U
ł''"'
'JI • 11. u
I
i i 4 ! i i I ifj
.hi!;/*
j.'
ł
l
V
I
:f
i • i-
\
f :!• ( :,
t: .
f:
r-
[}
!"
I j
I •
I
!i
i
|
i
I
|
i!
j
I •
i • | ;
i!
I
— Otwórzcie, sołtysie, zobaczymy czy to ten sard
Gatunek nie był ten sam, ale za kołnierz nie wy-1
— Jutro mam służbę przed hotelem — zwierzył się
Kozie lak.
— Znów z zającem?
— Skądże, przecież zająca przekazałem sołtysowi,
Skubany dał mi ekstra zadanie — żebym przeciągnął swoją kobietę za włosy przed ich oknami. j
•—■ No i wasza zgodziła się? j
— Co się miała nie zgodzić, jak jej obiecał parę dolarów. Baba na grosz chciwa, zgodzi się na wszystko]
— Przecież to bolesne, a i włosy możecie jej wyrwać! ;
— Nie zaszkodziłoby — powiedział Kozielak. — Al prezes obmyślił to bezboleśnie. Będzie miała pod brOj dą i na głowie zakryty włosami pasek skórzany i j t za ten pasek będę ciągnął.
— A nie udusi się?
i|
— Nie, trenujemy już od wczoraj. Nawet nam k
dobrze idzie. Na razie wlokę ją po chałupie. Tylk pięty sobie trochę pościerała. . :i
— Niby po co się macie tak wygłupiać? i
—■ No, żeby to wyglądało, jak u tych pierwotnyc',
Podobno tak kobiety ciągali, tylko nie na pasku, a z włosy. : |
— To było życie! — westchnął Brysiak. jj
— Oj, co prawda, to prawda — przytaknęli smętni; Mieszkańcy hotelu źle spali tej nocy. Wrażeni
wyniesione z lustracji prehistorycznych chat były z;b mocne. Mary wstała z ociężałą główką, miała przyk sny, budziła się często i z trwogą nasłuchiwała w cie ności. Zdawało się jej, że zaraz przyjdą tu ci straszi| pierwotni ludzie odziani w skóry i zaczną robić jiaki(ji
62
ci.
!ł:
fi
.. .
■o
J
| straszne rzeczy. Ranek przywitała z ulgą, wstała | z łóżka i podeszła do okna, żeby zaczerpnąć świeżego
i
powietrza. Nagłe widok, jaki ujrzała, zmroził jej krew . w żyłach.
— Father, father, choć tu! — zawołała przerażona.
|
l Pod oknami hotelu Kozielak ciągnął za włosy swą p połowicę.
| — Co ten dzikus wyrabia? — zapytała Mary drżąc
i cała.
— Taki widocznie u nich zwyczaj — odpowiedział ojciec. — Jak widać kobiet nie mają w zbyt wielkim
i poszanowaniu.
Widok wychylających się z okien przejętych twarzy sprawiał Kozielakowi wyraźną przyjemność. Ciągnął 1 więc swoją starą powoli, noga za nogą, wywołując i tym większy efekt.
A swoją drogą, jak to człowiek potrafi się zmieniać i na lepsze. Jest w tym coś optymistycznego. Koziela-j kowa wyniosła z domu tradycyjne wychowanie. Była | najzagorzalszą przeciwniczką zamiany Dzyndzylaków | na osadę prasłowiańską, choć się potem zreflektowała, j fJdyby jeszcze niedawno powiedział jej kto, że da | się wodzić za włosy po ziemi, nazwałaby go waria-j lora. Co pieniądze potrafią zrobić z człowieka.
Dobrze nam idzie — powiedział Kozielak odwracając się do żony.
j — Całe szczęście, że założyłam ochraniacze na pięty.
Ale w połowie drogi stała się rzecz nieprzewidziana. Skórzana opaska zgrabnie ukryta we włosach, za którą ciągnął Kozielak, okazała się za słaba i pękła. Na szczęście ci z hotelu tego nie dostrzegli, gdyż Ko-! [rjciak błyskawicznie schwycił żonę za włosy. Pokazu 1 nie można było przerwać, małżonek pociągnął więc jr Kozielakową naprzód.
63
■k.....