64
układać się inaczej i pozostawać w innych połączeniach. Każde z tych chwilowych zjawisk i połączeń jest skutkiem poprzedzającego i może być przyczyną następującego i w ten sposób niejako ośrodkiem jakiejś akcji. Zatem malarstwo może również naśladować akcje, lecz jedynie pośrednio, poprzez ciała.
Z drugiej strony akcje nie mogą istnieć same przez się, muszą być przyporządkowane pewnym istotom. O tyle więc, o ile istoty te albo są ciałami, albo za takie uchodzą, przedstawia poezja również ciała, lecz tylko pośrednio poprzez akcje.
Malarstwo w swych współistniejących kompozycjach może zużytkować tylko jeden jedyny moment akcji i dlatego musi wybrać moment najbardziej wyrazisty, z którego by można najlepiej pojąć to, co zaszło przedtem, i to, co nastąpi potem.
Tak samo poezja w swych postępujących w czasie naśladow-nictwach zużytkować może tylko jedną właściwość ciała i dlatego wybrać musi taką, która wywołuje zmysłowy jego obraz korzystny z punktu widzenia jej potrzeb.
Stąd wypływa reguła, nakazująca używanie tylko jednego przymiotnika określającego oraz oszczędność w opisywaniu materialnych przedmiotów.
Nie obdarzałbym zbytnim zaufaniem tego suchego wnioskowania, gdyby nie potwierdziła go całkowicie praktyka Homera albo gdyby raczej sama praktyka Homera nie naprowadziła mnie na nie. Jedynie wychodząc z tych zasad można określić i wyjaśnić wielki styl Greka oraz wymierzyć sprawiedliwość przeciwnemu zupełnie stylowi tak wielu nowszych poetów, pragnących współzawodniczyć z malarzem w utworze, w którym z konieczności muszą być przezeń zwyciężeni.
Według mnie Homer maluje wyłącznie akcje postępujące w czasie, wszystkie zaś ciała, wszystkie pojedyncze rzeczy maluje tylko poprzez ich udział w tychże akcjach, zazwyczaj jednym rysem. Cóż więc dziwnego, że tam, gdzie maluje Homer, niewiele lub nic nie znajdzie dla siebie malarz i że malarz może zbierać plon tylko tam, gdzie fabuła zgromadziła mnóstwo pięknych ciał w pięknych postawach, w korzystnym dla sztuki pomieszczeniu? Choćby ciała te, te postawy, to pomieszczenie zo-
odmalowane nie wiem jak ubogo. Przeglądnijmy sztuka za sztuką cały ten cykl obrazów, które Caylus proponuje zaczerpnąć z Homera, a w każdym z nich znajdziemy potwierdzenie tej tezy.
Porzucam tu więc hrabiego, który pragnie kamień do rozcierania farb malarskich uczynić kamieniem probierczym poety, oby bliżej wyjaśnić styl Homera.
Powiadam, iż dla jednej rzeczy ma Homer zazwyczaj tylko jedno określenie. Okręt jest dlań bądź to czarnym okrętem, bądź lo wydrążonym okrętem, bądź też chyżym okrętem, najwyżej zaś bogatym w wiosła, czarnym okrętem. Dalej nie bawi się w malowanie okrętu. Ale z żeglowania, odbijania od brzegu, z przybijania do niego czyni obszerne malowidło; malowidło, z którego malarz musiałby zrobić pięć, sześć osobnych malowideł, gdyby chciał je w całości przenieść na płótno.
Gdy nawet specjalne okoliczności sprawiają, że Homer przykuwa nasz wzrok na dłuższą chwilę do pojedynczego przedmiotu materialnego, mimo to nie powstaje stąd jeszcze malowidło, które by mogło pokierować pędzlem malarza; potrafi on przy pomocy niezliczonych chwytów artystycznych zamienić ten pojedynczy przedmiot na szereg momentów; w każdym z tych momentów przedmiot ów wygląda inaczej; malarz zaś musi oczekiwać go w ostatnim z tych momentów, by ukazać nam jako dokonane to, co u poety widzimy w trakcie stawania się. Na przykład gdy Homer zamierza ukazać nam wóz Junony, to Hebe składa ten wóz stopniowo przed naszymi oczami. Widzimy koła, osie, siedzenie, dyszel, rzemienie i powrozy nie wtedy, gdy stanowią już całość, ale gdy pod rękami Hebe stają się całością. Na koła jedynie przeznacza poeta więcej niż jeden rys i wskazuje nam osiem spiżowych szprych, złote dzwona, obręcze z żelaza, srebrną piastę, każde z osobna. Wypada może powiedzieć, /.o ponieważ kół było więcej niż jedno, przeto i o tyle więcej '■zasu należało poświęcić na ich opisanie, ile wymagało umocowanie tych kół po kolei (1):
"11.07) 8’ aącp1 bykzaci ■tyoóię [icAe y.cqj„7ru>,a xux'A«,
X '/.akeol uy-Taxv7i(j.a, cuoąpśtp a£ovi. aiAtp.c