290 Szkice krytyczne
posiadać; ale ogólnie rzecz biorąc była to sprawa ładu, i wydaje mi się. że zasadniczo rola krytyki sprowadza się również do zagadnienia ładu. Uważałem wówczas, jak i teraz uważam, literaturę światową, literaturę europejską, literaturę każdego kraju nie za zbiór prac poszczególnych pisarzy, ale za „organiczną całość”, za system, w obrębie którego i tylko w związku z nim indywidualne dzieła sztuki literackiej i dzieła poszczególnych pisarzy nabierają właściwego znaczenia. Wynika z tego, że poza artystą istnieje coś, co wymaga od niego poświęcenia się z uległością i oddaniem, czemu winien jest wierność po to, by wypracować i osiągnąć swoją niepowtarzalną pozycję. Świadomie lub podświadomie jednoczy artystów wspólne dziedzictwo i wspólna sprawa: trzeba przyznać, że to zjednoczenie jest na ogół podświadome. Jestem przekonany, że artyści każdego okresu tworzą podświadomą wspólnotę. Ponieważ zaś nasz zmysł porządku nie może dopuścić, byśmy zostawili na pastwę podświadomości to, co możemy próbować zrobić świadomie, musimy więc dojść do wniosku, że jeżeli zdobędziemy się na świadomy wysiłek, zdołamy wydobyć na powierzchnię to, co się dzieje w podświadomości, i ukształtować zgodnie z naszym zamiarem. Artysta drugorzędny nie będzie mógł, oczywiście, pozwolić sobie na poddanie się jakiejkolwiek zbiorowej działalności, ponieważ jego głównym zadaniem jest podkreślić każdą błahą różnicę, jaka wskazuje na jego odrębność: tylko pisarz, który ma tak wiele do zaofiarowania, że umie zapomnieć o sobie, może sobie pozwolić na współpracę, wymianę i współudział.
Jeżeli istnieje taki pogląd na sztukę, siłą rzeczy wynika z tego, że ktokolwiek go głosi, musi również w podobny sposób zapatrywać się na krytykę. Mówiąc „krytyka” mam tu, oczywiście, na myśli komentowanie i wyjaśnianie dzieł sztuki przy pomocy słowa pisanego; bo jeżeli chodzi o powszechny sposób używania pojęcia „krytyka” w odniesieniu do tego typu działalności pisarskiej, o jakim mówił w swoim eseju Matthew Arnold, będę musiał zrobić tutaj kilka zastrzeżeń. Nie przypuszczam, aby jakikolwiek przedstawiciel krytyki (w tym ograniczonym znaczeniu słowa) przyjął kiedykolwiek niedorzeczne założenie, że działalność krytyczna może być celem sama w sobie. Nie przeczę, że można twierdzić, iż sztuka służy celom wykraczającym poza jej własne cele, ale nie żąda się od niej, aby ich była świadoma, i w istocie sztuka dużo lepiej spełnia swoje zadania — jakiekolwiek by one w zależności od różnych teorii wartości nie były — jeżeli traktuje je z zupełną obojętnością. Krytyka natomiast musi zawsze określić swój cel, którym, jak się zdaje, jest, biorąc z grubsza, wyjaśnianie dzieł sztuki i poprawa smaku artystycznego. Wynika z tego, że przed krytykiem stałyby wcale ściśle określone zadania i że powinniśmy bez specjalnych trudności umieć osądzić, czy spełnia on te zadania w sposób zadowalający, i ogólnie biorąc, jakie rodzaje krytyki są użyteczne, jakie zaś zbyteczne. Jeżeli jednak przyjrzymy się całej sprawie z większą dokładnością, dostrzeżemy, że krytyka nie tylko jest daleka od spełniania roli prostej, przyzwoitej działalności dobroczynnej, skąd łatwo jest usunąć oszustów, ale że w niczym nie jest lepsza od niedzielnego parku publicznego, gdzie spierający się z sobą a kłótliwi mówcy nie doszli nawet do sformułowania dzielących ich różnic. Zdawać by się mogło, że tu właśnie otwiera się pole do spokojnej pracy zbiorowej. Wydawałoby się, że krytyk, jeśli ma uzasadnić swoje istnienie, powinien starać się ujarzmić osobiste uprzedzenia i dzi-ly