glcją z podziwu, a tamten nawet nic zakąszając, peroruje dalej. Pisarz Samborski prawie nigdy nic pil wódki, nie dlatego, że nic chciał o, to mu się bardzo podobało— tylko, że nie mógł. W kraju, gdzie wszyscy piją na potęgę, on był urodzonym abstynentem. Setka wypita na raz przyprawiłaby go o wymioty. „Pijak", mruknął do siebie, ale w sumie przełknął tym słowem gorzki smak podziwu Poruszony do żywego, minął swoja kawiarnię : poszedł dalej. Był tam mały bar, kiedyś za dobrych czasów mleczny, dziś zamieniony w pub; tam przycupnął w kacie, zamówił małe piwo i zapalił papierosa. Przyglądał się jakimś krótko ostrzyżonym chłopcom, obwieszonym łańcuszkami, którzy pochyłem ku sobie rozmawiał: O czymś cicho. Zbrązowiała od solarium kelnerka ze znudzoną miną czytała jakieś kolorowe czasopismo. Z radia leciała nieskomplikowana, rytmiczna muzyka, w której przyjemną frazą powtarzały się słowa: „Szwagierkł. szwagierka. nie igra; ze mną w berka" Samborskiemu zrobiło się miło. Wtulił się w wygodny kąt .narożnego siedziska, zapalił papierosa i z kółkami zaczął wypuszczać prawdziwe, skończone zdania. Spokojnie zapisywał je n3 serwetce.
Tamter. wrócił pod wieczór lekko wstawiony, z goździkiem w butonierce, co już wydało się Samborskiemu szczytem pretensjonalności. Obrzydliwy typ, bufon. Nic mógł na niego patrzeć, c/.ul prawdziwe mdłości, jakby tamten był 2robiony z jakiejś przestarzałej żelatyny.;ak by był utwardzoną galaretą, zimnymi nóżkami w ludzkiej postaci —jakaś świniowato.ść unosiła się nad nim, zwierzęce samozadowolenie. Brzydziłby się nawet g: dotknąć Tamten nic spojrzał na Samborskiego, tylko od razu wziął telefon i zadzwonił do kogoś, żeby zaprotestować przeciwko niedoinwestowaniu uniwersytetów.
W drugim telefonie wyraził jakieś poparcie. a'.c Samborski nic usłyszał koniu i jakie. bo prał w tym czasie skarpetki w łazience, nic chcąc już więcej mieć z tamtym nic do czynienia Lecz gdy /a chwilę szedł do sypialni, zastał tamtego pochylonego fi.idświeżo wyciągniętym z maszyny tekstem Kreślił lam coś i dopisywał z zatroskaną miną. „Co to jest za Określenie: przez jedną wielką, tłu Nią jak mucha, okrągłą minutę nie mógł wyjść ze zdumienia?", zapytał nagie, trzymając mu kartkę przed twa-rzą. Samborski wyrwał mu ją i szybko zebrał pozostałe 7. biuika „W to nawet nic waż się wtrącać. Inne rzeczy możesz sobie zabrać, ale nic to", wycedził do tamtego Tamten zaś uśmiechnął sic ironicznie. ..Nic masz klasy. Samborku. Może i dobrze piszesz, ale nic masz klasy”.
I co jeszcze: tamten wcale me sypiał. Siedział tylko całe noce w tej swojej zatroskanej, skupionej pozie przy biurku. Paliła się lampka. Gdyby ktoś zaglądnął przez okno. pomyślałby, że oto pisarz pracuje. Pisarz zastanawia się nad jakimś ważnym problemem. Pisarz snuje w swej piraiskicj głowie następną o;x>wicść na temat świata i sensu Jego umysł odsłania kolejne perspektywy. myśl wydobywa się z. pudełka, w którym je kiedyś zamknęła ignorancja, wąskie horyzonty, brak wrażliwości, niezdolność do refleksji. Po głowie snują mu się gra mcc poznania. Absurd historii. Samotność człowieka. Dnbio i zło. Nadzieje i pułapki relatywizmu. Piękno, piękno. oczywiście. Kwestia piękna ponad wszystko.
Tymczasem Samborskiemu przeszkadzała ta cholerna lampka w gabinecie. Przez szparę w drzwiach pizctaczały się cieniutkie smugi i rozkładały na podłodze w in krygujące graficzne wzory. Martwił się grobowcem rodziców, który podczas ostatniej zimy. pewnie z powodu mrozów, pęki paskudnic na pół- Czy awanturować sic zka-
67