kich. Zauważmy zresztą, iż w encyklopediach i slow- jF nikach słowo utopia ma zwykle wiele różnych znaczeń, wśród których określenie gatunku literackiego jest tyk ko jednym z możliwych. Mówiąc o utopii ma się najczęściej na myśli pewien sposób myślenia, pewną po-1 stawę wobec świata, która nie musi wcale przybierać. kształtu „mówiących obrazów”. Zanim spróbujemy po. wiedzieć, na czym ów sposób myślenia polega, zobacz-my, jak pojmują go inni.
MRZONKA?
W języku potocznym słowo utopia oznacza najczęs. ciej mrzonkę, chimerę, wytwór nie liczącej się z fak-i tami fantazji, projekt, którego urzeczywistnienie nie! jest możliwe. Być utopistą to tyle, co być człowiekiem1 skrajnie niepraktycznym, nie liczyć się zupełnie z rzeczywistością i tzw. realnymi możliwościami. Otóż wy- f daje się, że takie rozumienie utopii nie jest użyteczne : przy naukowej jej analizie jako zjawiska społecznego,; nieuchronnie bowiem narzuca jego określoną ocenę, zanim jeszcze przystąpiliśmy do badania sprawy. Przyj-: mując ową krytyczną ocenę, rezygnujemy tym samym z głębszego namysłu nad tym, czym jest utopia, a także pozbawiamy się możliwości zrozumienia, czemu za-? wdzięczą ona swoje znaczenie historyczne, którego przecież nikt nie kwestionuje. Nic tedy dziwnego, że w literaturze naukowej rozpowszechniły się od dawna nie-wartościujące określenia utopii. Są one niezbędne, jeżeli w historii myśli społecznej chce się wyodrębnić zja-| wisko utopii i utopizmu na podstawie czegoś innego niij nawyki myślenia potocznego i arbitralne oceny badacza.;.
Rzecz również w tym, że — wbrew pozorom — by- f najmniej nie jest łatwo określić bezspornie, jakie idee,' były mrzonkami, jakie natomiast nimi nie były. Na-
suwa się bowiem pytanie, kto i na jakiej podstawie miałby orzekać, iż jakiś projekt nie może być urzeczywistniony. Historia myśli społecznej dostarcza wielu przykładów wskazujących, iż zarzut „utopijności" w tym znaczeniu (w tym tylko zresztą znaczeniu może być mowa o „zarzucie”) kierowany był nierzadko przeciwko doktrynom, które okazały się w konsekwencji nader praktyczne.
Tak więc na przykład w okresie rewolucji 1789 roku monarchiści uporczywie dowodzili niemożliwości zaprowadzenia republiki w takim kraju, jak Francja, nazywając jej zwolenników „utopistami”. Z takim samym zarzutem spotykali się w niespełna sto lat później marksiści, postulujący zniesienie prywatnej własności środków produkcji. W naszym już stuleciu „utopistami” mieniono bolszewików, układających pierwsze pięciolatki. Nasuwać się może wniosek, iż zwolennicy dawnego porządku skłonni są zawsze mówić o niepraktycznym i nierealistycznym charakterze idei „wywrotowych”, co zresztą nie przeszkadza im zwalczać tych idei tak energicznie, jak gdyby miały się one lada chwila urzeczywistnić. Za słusznością tego wniosku przemawiałoby i to, że ideologie konserwatywne są z reguły programowo „antyutopijne”: miłośnicy kraju, który jest, muszą zwalczać tych, których ojczyzną jest kraj, którego nie ma. Ale i ci ostatni lubią niekiedy szermować tym samym zarzutem w stosunku do swoich przeciwników. Kiedy zwyciężają, mówią do obrońców starego porządku: jesteście „utopistami”! Nie ma powrotu do przeszłości!
Konkurencyjne partie polityczne oskarżają się wzajemnie o „utopijność” co najmniej tak często, jak- o branie pieniędzy od zagranicy. Nie chcę bynajmniej twierdzić, iż tego rodzaju zarzuty są zawsze jednakowo uzasadnione bądź nieuzasadnione. Chodzi mi wyłącznie o wskazanie, iż przeświadczenie o nieprak-
15