ta; przybierają tożsamości fantastycznych postaci i wyruszają w ten świat, decydując tam o swoich losach, podejmując działania, przeżywając rozmaite przygody, spotykając się ze sobą nawzajem lub z całkowicie już wymyślonymi potworami - a wszystko to nie wstając od stołu. Działania koordynuje i decyduje o ich skutkach tak zwany Mistrz Gry, posługujący się rzeczoną instrukcją (a więc najlepiej znający budowę fikcyjnego świata) oraz kostką, która rzuca, gdy w rzecz ma wdać się los. Nie trzeba dodawać, że istnieją gry komputerowe, w które można grać zbiorowo na podobnej zasadzie: rolę mistrza giy przejmuje tutaj maszyna.
Bardzo to dalekie od dionizyjskich, parateatralnych akcji na łonie natury.
Wszystko to jest oczywiście znacznie bardziej skomplikowane. Dwa mchy wahadła w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych można istotnie wyróżnić - przynajmniej w dziedzinie teatru poszukującego; na bulwar wywarły one znikomy wpływ. Wahadło to nie zatrzymało się jednak: o ile teatr określany tu jako „następna fala” związany był przeważnie z estetyką postmodernizmu (w wąskim tego słowa znaczeniu), to tymczasem przyszedł - po części jako kolejna reakcja - New Age. Odżyły kontrkulturowe marzenia, znów zaczęło się mówić o erze Wodnika - ale tym razem mowę tę i marzenia poddano bezwzględnej commodifica-tion. Parateatralne doświadczenia antropologiczne posłużyły za podstawę licznych treningów interpersonalnych, integracyjnych i generalnie „otwierających” - ale treningi te organizowane są dziś przez wielkie korporacje, które kierują na nie swych pracowników. Nie stanowią więc Alternatywy. Ekologiczny mistycyzm wykorzystuje się w na poły szal-bierskich przedsięwzięciach w rodzaju osławionego ogrodu Findhorn. Na ściśle ogrodzonym terenie dmgiego Wo-odstock zainstalowano szeregi bankomatów: nie wolno było tam też wnosić własnego jedzenia, tylko wszystko kupowało się na miejscu.
Straciła impet semiotyka teatru; powodzenie zdobyła amorficzna w porównaniu z nią „performance theory”. W teatrze poszczególne fale ponakładały się zresztą na siebie, wyładowały, przetrwały we własnych enklawach, w których zbierać można ślady wszystkich wymienionych tu prądów skojarzonych ze sobą, przetworzonych - lub właśnie zupełnie czystych i pieiwotnych. Wszystkich: nie przypadkiem rozpędziłem się w retrospekcji od początku XX wieku. Umarłe, zdawałoby się, poetyki wstają niekiedy z grobu w swej pierwszej i świeżej postaci (jak ekspresjo-nizm w Jugosławii). Gatunki teatralne, które poprzednie pokolenia skazały już na smutną emeryturę (jak na przykład rówieśniczka ery nowożytnej, opera), ostają się na swoich pozycjach i okazują na nich niewyczerpaną siłę, płodność, a nawet - piękno, wciąż przyciągające ludzi. Jest szereg obiegów teatralnych, nie zawsze komunikujących się ze sobą: teatr lokalny i teatr z założenia podróżny, teatr komercyjny i materialnie bezinteresowny... takie wyliczenie nie ma sensu. Ciągnęłoby się stronami. I jest to znamienny fakt - nie ma bowiem chyba dzisiaj teatru, który sięgałby po hegemonię. Nie ma na taką hegemonię miejsca. Jest gąszcz ceniących własną odrębność partykularyzmów; teatr o uniwersalnych zapędach stanowić może - paradoksalnie - tylko jeden z nich.
A z wielu miejsc świata docierają echa dawnych teatralnych prądów europejskich, rozchodzących się szeroko, w różnym tempie, z różnymi rezonansami. Coraz to nowe lokalne kultury zaczynają dziś uczestniczyć w światowym obiegu i odkrywają te błądzące prądy dla siebie, czasem z pełną świeżością. Egzotyczne przedstawienia, zrealizowane według poetyk, które tutaj wydały już z siebie wiele pokoleń, konfrontują się na festiwalach z tym potomstwem. Konfrontują się też z własnymi lokalnymi tradycjami i na wielką skalę powstają dziś mieszanki międzykulturowe - czasem interesujące, czasem fałszywe, czasem wstrząsająco nijakie.
Jakkolwiek zresztą teatr IRC stanowi, zdaje się, symptomatyczny dla naszych czasów i naszej kultury przypadek graniczny (dlatego też nim się zająłem), to on sam, sytuacja, w której powstał, i problemy, które ta sytuacja niesie, przez czas jakiś pozostaną jeszcze ograniczone do najbogatszej -a przynajmniej bogatszej części naszego globu (gdzie indziej nie ma Internetu i może nie zaraz będzie). A może nie? Może problemy cyberprzestrzeni rozprzestrzenią się szeroko i może jakoś ponakładają się na problemy zupełnie archaiczne?
Teatr jest dziś w sieci wielorako. Jest w sieci swoich własnych uzależnień - uwikłany w sferę dzisiejszych widowisk, w kłopoty swoich poetyk, swoich ambicji i swojej gatunkowej tożsamości. Jest w sieci uzależnień tworzących go ludzi, w sieci techniki - lub jej braku - i w sieci systemów przekazu informacji. W sieci wielu częściowo ze sobą powiązanych kulturowych obiegów - czasem współistniejących na tym samym terenie. W sieci wzajemnych relacji odrębnych, zbiegających się i rozchodzących kultur. Cały ten splątany kłąb wchodzi w XXI wiek.
1 Transkrypt uzyskałem dzięki pomocy Jacka Walickiego, któremu dziękuję.
2 W czasie, kiedy to piszę, jedna z warszawskich szkół średnich, obchodząca jubileusz, ogłosiła z tej okazji przedstawienie teatralne na IRC: pomysł się rozpowszechnił.
? Można by oczywiście policzyć jej początek już od czasów Gutenberga; kino było jednak pierwszą użyteczną techniką powielania i kolportażu widowisk; media pojawiły się więc wtedy na własnym terenie teatru.
4 Zob. Theatre and tbe Media: Specificity and Interference, w: Patrice Pavis, Theatre at tbe Crossroads o/Culture, London 1992.
Istnieją już interaktywne filmy, w których ma się wpływ na działania bohatera; interaktywny teatr różniłby się od nich zapewne wielością siedzących przy komputerach animatorów, obsługujących swoje figurki równocześnie, tak by mogły się spotykać i współgrać na cyfrowej scenie; konieczna byłaby tez zapewne publiczność. Niektóre z dostępnych dziś przygodowych gier komputerowych zaczynają już stwarzać podobne możliwości.
6 Por. Idea muzyki absolutnej i inne studia, przełożył Antoni Buchner, Państwowe Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1988.
1Aktor i nadmarioneta, w: O sztuce teatru, Warszawa 1985-
K Jak, używając graficznej sztuczki, Tadeusz Komendant tłumaczy termin „in-vestissement".
9 Także jednak wstrząsająca przez swą pozorną steryl-ność i równie telegeniczna wojna w Zatoce.
tu „Dialog”
1989, nr 11-12.
11 Za kiyte-rium rozróżnienia przyjmuję tu obecność - lub nieobecność - publiczności.
Whsfs Newl j What's CooH I Handbook j Net Search
Ll
11