ry czniania j ako istotn膮 podstaw膮 czynno艣ci genologicznych. Czy偶by wi臋c kontakt z uniwersalnym Tekstem, kt贸ry zinterpretowa膰 ma wszelkie literackie konkrety, to jedynie inna posta膰 odsy艂ania do bezkresnej i nie maj膮cej dna tradycji, stanowi膮cej przecie偶 punkt oparcia wszelkich operacji genologicznych? A mo偶e jest to raczej odsy艂anie (za wzorem Heideggera) do czego艣 w rodzaju przedmetafizycznej filozofii jo艅ski ej lub nawet do czas贸w, w kt贸rych mnogo艣膰 wypowiedzi istnia艂a jako niezr贸偶nicowana 鈥瀙raforma鈥 wszelkiej literacko艣ci?
ZAG艁ADA GATUNK脫W
Tytu艂 tego artyku艂u opatrzy艂em cudzys艂owem. Z paru wzgl臋d贸w - r贸偶nej wagi -kt贸re po kolei wyja艣ni臋. Po pierwsze wi臋c dlatego, 偶e jest to cytat. Cytat z tytu艂u wiersza (i zarazem tomu poetyckiego), kt贸ry mi si臋 po prostu podoba, ale przecie偶 w tym kontek艣cie u偶yty nie bez merytorycznego uzasadnienia, cho膰 na pierwszy rzut oka nie jest to wcale oczywiste. Wiktor Woroszylski m贸wi膮c trzydzie艣ci lat temu poetyckim s艂owem o 鈥瀦ag艂adzie gatunk贸w鈥1, ma na uwadze po prostu kontekst ekologiczny, tak jak nieco p贸藕niej cho膰by Czes艂aw Mi艂osz:
I o dusz臋 kondora rzucali艣my ko艣ci.
鈥 Czy u艂askawimy kondora?
- Nie u艂askawimy kondora.
Ginie, bo nigdy nie jad艂 z drzewa wiadomo艣ci.
鈥瀂ag艂ada gatunk贸w鈥 zatem oznacza tu niwelacj臋 (i likwidacj臋) nadmiernej r贸偶norodno艣ci zjawisk 艣wiata w celu przystosowania ich do aktualnie za艂o偶onej antropocentrycznej normy. Gdyby przenie艣膰 to jako naturalistyczn膮 metafor臋 na p艂aszczyzn臋 kultury (wi臋c teraz: literatury), wypada艂oby powiedzie膰, 偶e od romantyzmu przynajmniej poczynaj膮c, trwa i konsekwentnie nat臋偶a si臋 鈥瀦ag艂ada鈥 wszystkich tradycyjnych gatunk贸w,-(i-w og贸le form) literackich, kt贸re przesta艂y mie艣ci膰 si臋 w kr臋gu aktualnych 艣wiatopogl膮d贸w i potaze艂Testetycznych. Znikn臋艂a nowela, zanika powie艣膰, par臋 razy umiera艂y ju偶 pewne jej odmiany, znikn臋艂a tragedia, zanik艂a zdecydowana wi臋kszo艣膰 form liryki. Nie ma opisowych ani epickich poemat贸w; ody, hymny, elegie, ballady, sonety pojawiaj膮 si臋 ju偶 najwy偶ej w ramach stylizacji. 鈥濶ie u艂askawili艣my鈥 - poza bardzo szczeg贸lnymi (i 鈥瀗ienaturalnymi鈥) okoliczno艣ciami - 偶adnej z tych form.
Nie trzeba jednak wielkiej przenikliwo艣ci, aby dostrzec, jak bardzo by艂aby ta naturalistyczna metafora myl膮ca, gdyby j膮 potraktowa膰 prostodusznie. Wprawdzie zar贸wno ballady i romanse, jak kondory i bizony s膮 鈥瀏atunkami martwymi鈥, tzn. 鈥瀗ie rodz膮鈥 nowych indywidu贸w swojego gatunku, ale w odniesieniu do 艣wiata naturalnego 鈥 im mniej gatunk贸w, tym mniejsza r贸偶norodno艣膰 zjawisk; w od-
W. Woroszylski, Zag艂ada gatunk贸w. Warszawa 1970, s. 5-8.
Cz. Mi艂osz, Gdzie wschodzi s艂o艅ce i k臋dy zapada, (cz. I艁 Pami臋tnik naturalisty), [1974], Krak贸w 1980, s. 97.