ąZ •*> PuihuHf
które wydają się rzeczywiste; myśl. spłatając się z opowieścią. igra szczegółami lub śledzi rok przygód. Jednoczy się z myślą bohaterów a pod ich strojem |akby bilo nasze serce”.
„Nienawidzę przędę mydl postaci, letnich namiętności, tego, co nuiny w życiu" - wtóiuic mu l.mnu.
„Bo książki o tym - odpowiada młodzieniec - nie poruszaj serc, lekceważąc, mym zdaniem, prawdziwy cel Sztuki. Cóż ro za rozkosz, uciekając od życiowych rozczarowań, znaleźć' się duchem wśród szlachetnych charakterów, czystych uczuć, ludzi naprawdę szczęśliwych!"
Nieuważny czytelnik. ulrgaiąc naturalnej tendencji do „jednoczenia się z myślą bohaterów”, może wziąć to w-szystko za dobrą monetę. Akr Flaubert - co potwierdzają jego listy - pokpiwa tu sobie z Emmy i Leona:
„Robię teraz rozmowę młodzieńca z damą o literaturze, morzu, górach, muzyce, wszystkim, co poetyczne. Ktoś mógłby tą wziąć na serio, ale w mojej intencji ma być zdecydowanie groteskowa. To chyha pierwsza książka, gdzie autor podśmiewa się z pary głównych amantów. Ironia bynajmniej nie umniejsza patosu, lecz właśnie go podkreśla”.
Czytelnik, który nic .zapomina o wszystkim”, nie -igra szczegółami”, lecz docieka ich temu, nie „ucieka od życiowych rozczarowań, by znaleźć się duchem wśród ludzi szlachetnych i szczęśliwych", ale chce pojąć. na czym polega szlachetność i szczęście, nie mmi /.nać listów, by przejrzeć zamiary autora. Wie juz z wcześniejszych rozdziałów, ze Emma uwielbia k»cz. a dzięki jego poetycznym tyradom zrozumiał, ze Leon nu w (dowie i duszy jedynie wyświechtane romantyczne komunały. I pewno zauwazyl, ze owe przeciętne postacie i letnie namiętności, owa powszedniość - to przecież flint Bumry1. Tym drobnym ułamkiem Jia logu Flaubert dal znak, że jrst innego zdania mz jego bohaterowie. Tenże baczny czytelnik dostrzeże patos tej sceny. Kiedy aptekarz bryluic pełnym bzdur wykładem metconslogicynym i wkrada się w laski felczera, ten /.iś skarży się, że cały dzień mc schodzi z konia, i.imtych dwoić ro/mawi.io r/ccz.Hh wiecznych. To prawda, że iu swoją małomiasteczkową. skromną miarę, ale czy my, czy sam Flaubert, czy ktokolwiek po-trah powie dzieć o nich dużo więcej? - .słowo lud/kic tesi jak pęknięty garnek, na którym wybiiamy melodie dla tańczących niedźwiedzi, choć chcielibyśmy poruszyć gwiazdy".
Żeby właściwie zrozumieć l‘.inu/ I knury, trzeba więc czytać w nikli wie. nic ufać remti, co mówią bohaterowie, i wyszukiwać owe .niedostrzegalne szczepiły, którymi - jak pisał Haubert - powinna być rufa-szeruwana proza".
Przenikliwi krytycy, przcścigai-jc się w myśliwskim zapale, znajduj.-| w Ami Iktiury przedziwne szyfry, których Flaubert bynajmniej lam nie wprowadził,ale które jakoś się w dziele znalazły. Choćby ów janoda. którego nazwisko |ahoda czy Janota, podsunięte pewno przez jakiegoś Polaka i nagryzmolone iu kottcluszku, autor żle później odczytał. Ów Janoda, który o|>ościl dom. gdzie zamieszkali państwo Bovary - czytajmy od kotku: Janoda - Adoiuj. Albo tytuł opery. Im-cia : Ltimniennotm, I jnmirnnnor = l'amćrr mnrt - gorzka śmierć. Ale przecież FlauberT wybrał operę Donizeiticgo glówiue dlatego, zęby l-.mma mogła odnieść do siebie jej patetyczne sceny.
Szczepiły duz.)ce autorowi do objaśnienia i ukształtowania powieści me s.| oz tok zamaskowane i tajemnicze: to prześle wszystkim powracające motywy, jsowtór/enia, ccJm, niedopowiedzenia, kontrasty - wskazówki, które biegle czytamy w tyciu onlzicnnym, a które przez zły nawyk i lenistwo umysłowe lekceważymy w powieści, uważane. że autor sam jsowi-nicn tum wszystko wyjaśnić i jeszcze powtórzyć. A Flanku ani o ty m myśli. Chce, byśmy weszli w świat kupki, rozgl.jd.ili się, interpretowali.
II
Postanowił być w swym dziele niewidoczny. Tyle o tym pis.il w listach. że krytycy, a potem czytelnicy wzięli go za słowo. Utrwalił się stereotyp obiektywnego autora, ktćsry chłodno i rzeczowo, ocirk.ij.yc <kI ocen moralnych, wypracowanym stylem relacionuie rozwój wydarzeń. To nieporozumienie- Flaubert bynapnmei me km uczonym, który raz-