66
Ona znowu ze swój strony uczuła również niewypowiedziany pociąg do urodnego, skromnego młodzieńca. Chwytała z serdeczuą radością każde wypowiedziane przez niego stowo, poiła się jego spojrzeniem, niczego nie żądała więcśj nadto, żeby go tnódz widzieć zawsze przy sobie, czuła się wtedy prawdziwie szczęśliwą. W dziewiczśj swej skromności nie pomyślała nawet o tem, że może być kochaną tak, jak ona kocha.
Leonida dumną była ze swej panny do towarzystwa, bo Genowefa była wykształconą bardzo a przytem miała cudny głos, którym każdego zachwycała i którego mógłby jój pozazdrościć niejeden artysta. Żeby jednak pokazać drugim, o ile ona niżej stoi od niej, traktowała Leonida skromną Genowefę często z pogardliwą wyniosłością. Genowefa znosiła to wszystko z pokorą i czyniła tak, jakoby ją to wcale nie obeoodzilo. Ta jój dobroć i uległość tem więcśj jeszcze pomięszała Raula.
Genowefa była szczęśliwą.
Tak się jśj przynajmniśj zdawało. Ktoby jednak do duszy tego dziewczęcia zajrzał, przekonałby się niezawodnie, że tak nie było, najczęściej wtedy, gdy samą była. Ktoby ją był wtedy zobaczył, smutek i rezygnacyą na jśj twarzy, ten z współczuciem powiedziałby, że Genowefa cierpi i bardzo cierpi.
c. Co było powodem tego?
F Ona Raula bardzo kochała. Moźnaby powiedzieć, że myśl, iż on jej nigdy kochać nie może, robiła ją nieszczęśliwą. O nie ! ona często słyszała, jak Leonida przed matką przechwalała się, że ją Raul kocha, że na to przychodzi do matki jój, bo się bez córki objó nie może. — Ona go nie kocha — pomyślało sobie wtedy biedne dziewczę, — on będzie z nią nieszczęśliwy. — I ta myśl, źe ten tak przez nią czule kochany Raul może byó nieszczęśliwym, doprowadzała ją do tego smutku. Coby ona dala za to, żeby on był szczęśliwy, choćby kosztem jśj serca.
Taki był stan rzeczy, kiedy wkrótce przyszło do margrabiny Brśnnes zaproszenie na pogrzeb jego stryja.
— Jeśli się nie mylę, odezwała się Leonida tonem, w którym się radość przebijała — list ten donosi nam o śmierci pana hrabiego de Yadans.
Margrabina otworzyła list.
— Nie mylisz się moje dziecko, jutro będzie pogrzeb w Compiegne.
— Jakież to nieznośne — zawołała z przekąsem Leonida — bo wszakże nam nie wypada tam nie być...
— Nie ma wątpliwości, źe to strasznie nudne, ale Raul dziedziczy miliony... jest to pewna pociecha...
Genowefa przysłuchiwała się tej grzesznśj rozmowie z oburzeniem i aby rozmowę przerwać lub przynajmniśj naprowadzić ją, na inne tory, nieśmiało się odezwała:
— Pan de Challins musi być bardzo smutny, jego wuj był dla niego tak dobrym ? 1
— Wielki majątek pociesza w takim smutku — odrzekła Leonida śmiejąc się, to tylko zasmucać nas może, że musimy tak daleko się wybierać, boć ze względu na Raula-samego odmówić udziału w pogrzebie nie można. Genowefo 1 pojedziesz z nami.
5*