158
Każdy trefniś miał wolność mówienia, co mu się tylko żywnie spodobało^ a nie jeden musiał połknąć gorzką prawdę, którą pod,zasłoną żartu dowcipny błazen podał. Było zwyczajem że przy ucztach gości zabawiali trefnisie, z kąd i przzysłowie:
„Biesiada rzadka bez jakiego błazna (1).“
Słuchano ich żartów, a przymówki i przekąsy, jakkolwiek dotkliwe zbywano milczeniem. Odpowiadać na żart błazna, nie było rzeczą godną, tego uczy i przypowieść XVI wieku.
„Błazeńska rzecz nie ma odpowiedzi.1 2 3 4*'
Pan jeden mógł nakazać mu milczenie, lub na żart jakowy odpowiedzieć, albo Ii też do strofowania zachęcany gość niższy w znaczeniu od gospodarza do którego należał błazen, bez poniżenia siebie nie zdobywał się nigdy w odpowiedź nadwornemu śmieszkowi.
W ,,Statucieu Jana Dzwonowskiego z czasów Zygmunta Illgo, znajduję nauki dawane błaznowi, które nam dokładny obraz ówczesnych trefnisiów stawić mogą (2).
Najprzód patrz na osobę, i w czyjemeś domu.
Byś mógł wszystkim dogodzić, a wiedz jako komu;
Z księżą trzeba ostrożnie, z Szlachtą wredług czasu, Abyś miasto korzyści nie odniósł niewczasu.
Z Pana swego nie błaznuj, zwłaszcza gdy są goście, Pamiętaj żeć ztąd kłopot nie mały urośnie.
Oprócz gości to możesz z nim figlować skrycie,
Bo jako się spostrzeże odda-ć to obficie;
Z gościa się możesz nakpić, zwłaszcza przy biesiedzie, Wszak jeśli się rozgniewa, niechaj że odjedzie;
Dla żartów nie odjedzie, choćby dobrze wiedział,
Tu też pewnie jako pniak ani będzie siedział.
Jeśli też gość krewny, a grzeczny błaznuje,
Ucz się a pilno słuchaj jako diszkuruje;
W cudzą się rzecz nie wdawaj, ani jej przerywaj,
Aż na twe skrzydło przyjdzie, prędkoż się ożywaj;
A tak trafiaj, abyć co przypadło do rzeczy,
Jak możesz ukontentuj ten naród człowieczy.
Subsidium ad condiscendam, sacram, tum profanam Elo-ąuentiam, plurimum desendens, sełectissimus phrases etc. w Warszawie 1746 8vo minor.
Dla osobliwej rzadkości tego dziełka wypisuję cały tytuł:
„Statut Jana Dzwonowskiego to jest artykuły prawne,
jako sądzić łotry i kuglarze jawne.**
„Roku sucho-mokrego, na końcu miesiąca,
Gdy ząb zęba nie doszedł z wielkiego gorąca; Wtenczas następowały gwałtowne powodzi,
A żaden nie utonął co się wisieć godzi;
Pisano go przy szynkwasie,
Tak Rok jakoś o tym czasie."
Dziełko to jak i inne tegoż pisarza w onczas w Krakowie potępiono, w liście swoim do drukarzy wydanym.