26 Wstęp. Odjazd z Neapolu. Życie na okręcie.
zapłaciwszy, odstępujemy przewodnikowi wielce z tego zadowolonemu. Na podwyższeniu siedzi kilku Arabów o wspaniałych brodach, w fezach; między nimi dwie młode syryjskie kobiety we wschodnich strojach, które chociaż są czarne, mają w sobie coś bardzo ponętnego i pięknego. Wszyscy brząkają w rozmaite instrumenty: tamtamy, dzwonki, harfy i bębenki w pewien doskonały rytm, a potem nucą monotonne, smętne piosnki i tak naprzemian muzyką i śpiewem bawią patrzących się gości. Idziemy dalej i wstępujemy do kawiarni na kawę, którą lam inaczej przyrządzają niż u nas. Gotują ją razem z cukrem i z mlekiem i tak nie-cedzoną podają gościom. W smaku jest znakomita, mocna przytem i gorąca, ale trzeba dłuższą chwilę czekać, aby się fusy osiadły i pić tylko do połowy filiżanki, bo inaczej ma się wrażenie zjadania krupek na kawie ugotowanych, Nasyceni kawą wstąpiliśmy jeszcze do jednego teatrzyka, gdzie same tylko kobiety wykonały przed widzami jakiś bardzo nieciekawy i nieestetyczny taniec. Niedługo tu bawiliśmy, bo czas już był wracać do portu. Zdążamy do fiakra i znachodzimy go po chwili, ale tylko powóz z koniem bez furmana, bo ten poszedł za innymi zabawić się w tinglu. Zjawia się wnet jakiś wolontaryusz i ofiaruje się odwieźć nas do portu. Nie widzimy racyi nieprzyjęcia propo-zycyi i jedziemy. W drodze dogania nas właściwy furman, zrzuca tamtego z powozu i jedzie dalej. Przygodom jednak nie koniec. Nagle fiakier staje, bo zgasła mu świeca w latarni, a z jedną mu po mieście jeździć nie wolno, chyba z narażeniem się policyjnej władzy. Nie było innej rady jak tylko