219
do dzielenia się z niemi, przez urządzanie coraz nowych na ten cel zabaw publicznych, i przez różne sposoby, które myślą a sercem wypracował. Pamiętna pomiędzy innemi będzie na długi czas zabawa w r. 1838, złożona z teatru amatorskiego i z obrazów żywych, w której przyjęły udział najznakomitsze osoby. Kied^do kogo tylko odezwał się Janikowski w potrzebach Towarzystwa Dobroczynności, każdy chętnie mu szedł w pomoc, bo miał w obejściu się swojćm, co większa w spojrzeniu , w rysach nawet oblicza to, że gdy przemawiał za biednemi, nikt nie mógł odmówić, i najoszczędniejsza dłoń nawet, hojnie częstokroć i z chęcią dawała. Na dowód tego dosyć tu będzie przytoczyć: że gdy w r. 1838 mieszkańcy nadwiślańscy, okropną klęską powodzi dotknięci zostali,—Komitet Towarzystwa Dobroczynności pod przewodnictwem Janikowskiego utworzony, w tymże samym roku, zebrał dla niesienia pomocy tym nieszczęśliwym zł. 18,207 gr. 6; w następnym zaś roku, summa ta wzrosła do zł. 81,331 gr. 25 tak dalece; iż nie tylko z niój opędzono potrzeby zalanych Wisłą, ale nadto znaczną jej część obrócono na wybudowanie domu dla sierot na Nowym świecie. Kiedy tym sposobem, przy pomocy Janikowskiego, wzrastały zasoby pieniężne Towarzystwa Dobroczynności, przemyśliwał on zarazem i nad tem; w jakiby sposób najlepiej użyć tych darów zebranych w imię chrześcijańskiej miłości. Zwrócono przed nim uwagę na starców i kaleków, na pozbawionych sposobu zarobkowania przez chorobę lub doznane nieszczęścia, na sieroty zostające bez wszelkiej opieki. Janikowski był piórw-szym w Warszawie i w całym kraju, który pomyślał o małych dziatkach biednej warstwy społeczeństwa, podwójnie nieszczęśliwych, bo nie tylko doznających braku pierwszych potrzeb życia, ale zarazem, przy całodziennem zajęciu rodziców zarobkiem, zaniedbanych pod względem moralnym, wtedy właśnie gdy najłatwiój zasiać w nich nasiona dobrego i rozwinąć uczucia religijne, mogące później posłużyć im za tarczę, przeciw skłonnościom wiodącym do złego, i za najlepszą pociechę w niedoli. W zupełnej niewiadomości że go już w tój mierze uprzedzono za granicą, powziął Janikowski w r. 1838 zamiar urządzenia u nas tak zwanych Sal ochron, a Bóg pobłogosławił tej zacnej myśli. Tegoż samego roku, przy współdziałaniu innych jeszcze, równie gorliwych jak on przyjaciół ludzkości, ujrzał ją urzeczywistnioną na łonie Towarzystwa Dobroczynności, a Warszawianie za pićrwszóm odezwaniem się Janikowskiego, hojną ręką wsparli i przyłożyli się do jej rozwinięcia. Zaraz w piórwszym roku urządzono wzorową salę ochrony w gmachu dobroczynności, i wysłano za granicę znanego w literaturze naszej Teofila Nowosielskiego, aby się tam praktycznie z rzeczą tą obeznał i przeszczepił ją na naszą ziemię (*).
(') Teofil Nowosielski zwiedził zakłady tego rodzaju w Wrocławiu Berlinie, Dreźnie i Wiedniu, i wydał w r. 1840 dzieło p n „Wykład praktyczny prowadzenia dzieci małych w Ochronie przez Jana Swobodę. Przełożył Z czeskiego Teofil Nowosielski, na dochód ochron”, 8-vo Tę pracę przypisał Janikowskiemu „za pierwszy pomysł wprowadzenia ochron do naszego kraju”. W pośród zakładów jakie widziałem (pisze) znalazłem: iż niezaprzeczone przed wszystkicmi ma pierwszeństwo ochrona w Pradze Czeskiej, zostająca pod kierunkiem Jana Swobody, który w czasie mojego w temże mieście pobytn, ukończył właśnie dzieło obecne, obejmujące wykład prraktyczny sposobu, według którego dzieci w Ochronie pmwadzone hyc mają. Za powrotem moim z zagranicy z polecenia Wydziału Ochron, zająłem się niezwłocznie urządzeniem pierwszej wzorowej Ochrony i wprowadziłem do niój metodę Srobody, z którą najdokładniej starałem się oznajmid . niepomijając wszelako nic, cokolwiek dobrego znalazłem w Wrocławiu, Berlinie, Dreźnie i Wiedniu. Pragnąc następnie nadal ułatwid kandydatom na przewodników do przyszłych oekren jak najrychlejsze i najdokładniejsze obznajomienie się z metodą
28*