235
talentem i pracą wytrwałą: wygody życia, i piękną, dobrze zasłużoną sławę. Spoczął snem wieczystym na tym samym cmentarzu Powązkowskim, który wielu pomnikami artystycznemi ozdobił.
URODZIŁ SIĘ 174-2 ROKU, UMARŁ WE ŚRODĘ DNIA 12 CZERWCA 1822 R. W WARSZAWIE.
(Pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w ziemi bez nagrobku).
Będąc w Niedzielę w kościele farnym świętego Jana w Warszawie, jako uczeń szkół pijar-. skich, na porannej mszy świętej, wraz z moją matką; uczułem że mię pociągnęła nagle za rękę, i z cicha wskazując wysoką postać, rzekła mi na ucho: „To widzisz jest Kuźnia, co uratował króla Stanisława ” Nasłuchawszy się od lat najmłodszych wiele o tem zdarzeniu, spojrzałem z podziwem i uszanowaniem na owego mężczynę, co szedł powoli ku kaplicy Pana Jezusa. Wyniosłego wzrostu, topolowej postaci, twarz ściągła, długa, nos duży, czoło wysokie które podnosiła łysina; postępował z tą pewnością, co znamionuje czerstwośc i siłę. Był ubrany w długą kapotę granatową, kroju żupana i buty juchtowe na wierzch spodni, czapkę rogatywkę trzymał w ręku. Wysunąłem się za nim z ławki, ażeby bliżój mu się przypatrzyć. Kiedy wszedł na stopnie do kaplicy wiodące, uklęknął na nich, a złożywszy ręce pobożnie, oddał się cały modlitwie. W kilka dni potem, przybył Kuźma do moich rodziców. Ojca mego znał dobrze ze dworu króla Stanisława Augusta; poznał się z nim w on czas. gdy po porwaniu tego króla, osadzony pod strażą siedział w zamku. Nie zastawszy ojca, pozdrowił moję matkę i u-siadł, a widząc mnie malca jak ciekawie się w niego wpatruje: — To zapewne państwa chłopiec? rzekł; i przywoławszy mnie do siebie, posadził na kolanach. — Z kądże pan Kuźma do nas zawitał?— zapytała matka. — Z Italji pani dobrodziejko. Siedziałem tam lat wiele; piękna to ziemia , ale tęskniłem za swoim krajem. Chciałbym też tu, żeby kości moje spoczęły. Dopóki żył król Jegomość, to mnie pensyjka dochodziła regularnie, którą z łaski swej monarszćj, wiernemu słudze raczył przeznaczyć. To tez siedziałem cicho w Italii, modliłem się a tęskniłem. Ale jak zmarł król jegomość, pensyjka rzadziój dochodziła, było nie raz i chłodno i głodno, jak to po naszemu mówią; a tam, było ciepło ale głodno; tak też wróciłem do kraju jeszcze w czasach Pruskich, a ot nie dawno byłem w Rzymie i powróciłem przed parą miesiącami. — I jak też się panu Kuźmie teraz wydaje u nas? — Wszystko dziwnie, proszę pani dobrodziejki. Warszawa do niepoznania; to teraz błądzić po niej! Gdzie to'porównanie do dawniejszej; toć to było za moich czasów miasteczko, a teraz miasto całą gębą.— W ciągu tej rozmowy, ktoś wszedł ze znajomych i matka odeszła do bawialnego pokoju, zostałem sam zKuźmą. — No!mój chłopczyku, żebyś nie tęsknił u mnie na kolanach, to ci powiem historyjkę; a pan ojciec prędko wróci?— Spojrzałem na staroświecki zegar co stał niedaleko i odrzekłem: Za pół godziny — To dobrze, nim nadejdzie to już skończę.— I zaczął mi opowiadać ową dziś znaną powiastkę o czarowniku Twardowskim ze wszystkiemi szczegółami: jak dokazywał po świecie, jak w ostatku porwany od djabła, gdy zaśpiewał pieśń swego utworu o Matce Boskiej, zawieszony został do
30*