247
„Prosaę cię kochany Franusiu, donieś mi co ci odpowiedział Aleksander, (') bo dotychczas żadnej od niego, ani
0 nim nie mam wiadomości. Kiedy ja znajduję się w tak trudnem położeniu, i w tak nagłej potrzebie, godziłoby się może, żeby go mój interes żywiej obchodził, tembardziej że u niego od dawna iiwiązł szczupły mój majątek, a ja z mojej strony we wszystkich zdarzeniach, pomoc mu przyjacielską dawałem. Żałuję bardzo drogi Franusiu, że ci na Łuck nie wypadło jechać, byłbym się z tobą widział i nagadał. Przednia to dla serca pociecha, osobliwie w trudnych chwilach życia, rozmowa szczera z dobrym i dawnym przyjacielem: pisać byłoby długo: położenie moje ze wszech miar przykre, a przez brak sposobów działania, to jest pieniędzy , staje się jeszcze przykrzejszym : żebym przynajmniej mógł się oddalić, to bym był ich gdzieś już wyszperał, ale na listy trudno bardzo robić interesa w naszym kraju. Zrobiłbyś mi prawdziwy dowód przyjaźni, wsparłbyś mnie w trudnym nader razie, gdybyś mi pożyczył 300 dukatów. Donieś mi kochany Franiu, o sobie, o twojej szanownej mamie, niech się pocieszam przynajmniej dobremi o was wiadomościami. Napisz także nazwisko miejsca, w którem mieszka Aleksander, może mi wypadnie posłać do niego, i jak na pocztę listy do niego adresować, donieś. Przeproś drogą swoję mamę, że pod jej kopertą pisać do ciebie ośmieliłem się, nie umieściwszy osobnego do niej listu, ale wiesz dobrze, jak prawie zawsze nie jestem panem mego czasu, tak i wtedy było, a poczta tymczasem odjeżdżała. Oświadcz mamie moje pełne uszanowania i przyjaźni ukłony , życzę jej z całej duszy, i zdro'wia najlepszego i wszelkich pociech, a sobie żebym jak najczęściej miał szczęście ją widywać, i ciebie drogi Franusiu. Iławię teraz u mojej kuzyny pani starościny Lipskiej, pełnej uprzejmości i dobroci osoby, pisuj więc do Łucka, a gdybyś kiedy jechał to wstąp do Hnidawy, o dwie wer-sty od miasta. Adieu kochany Franusiu, jak ja pragnę żebym się już mógł nacieszyć z tobą, i tak jak to bywało dawniej przednio nabawardować.
Your truły affectionat Malczeski.
„Kochany Franusiu! Donoszę ci mój drogi Franusiu, co się z nami dzieje: zatrzymaliśmy się w Niemirowie,
1 stąd wysłałem posłańca do Modzelewskiego z listem pani R(ucińskiej,) i moim, którego ci nie posyłam, bo długo byłoby przepisywać, i nawet go nie mam w całości, ale w którym opisywałem sposób jakim pani R. przyjechała: wystawiłem całą przykrość i trudność położenia naszego, i o opiekę familii prosiłem. Po dwóch dniach oczekiwania odebrałem list Modzelewskiego który ci przyłączani, i odpowiedź moją na niego. Z odpowiedzi naszej dowiesz się jakie moje zamiary na przyszłość, i wrzeczy samej, nic innego robić nie zostaje, chyba panią R. zatrzymać przy sobie, i narazić się na niesławę i prześladowanie od konsystorza a mógł żeby tak postąpić człowiek, mający jakiekolwiek szlachetne uczucia? Rucióski po waszym wyjeździć przysłał list do Modzelewskiego, i pisał do żony, że chce sam i pragnie najmocniej rozwodu (2j, o tern do familii pisze, i radził abyśmy prosto zajechali do Hluboczka, który Modzelewski trzyma possesyą od Jaroszyńskiego. Mój kochany Franusiu, teraz ja ciebie proszę bardzo, żebyś mi w tein tak przykrem położeniu pomógł, żebym mógł przynajmniej za cz.cm do Polski zjechać, i cywilny' rozwód zrobić. Wiem ja iżbyś to z najszczęśliwszem zrobił sercem), gdybyś tylko był w możności, bo znam ja nadto dobrze, równie jak i przyjaźń twoją dla mnie, która nas od tak dawna łączy: ale jeżeli sam nie jesteś przy pieniądzach, to może byś ich gdzie mógł dostać. Zmiłuj się dołóż jak największego starania, możeby p. jenerał Krupiński (3) był tak łaskaw pożyczyć mi tych pieniędzy, w tak trudnćm jak jestem położeniu, byłby' to dobry uczynek, a ja byrm je na kontrakty oddał, bo pewny jestem iż Aleksander dowiedziawszy'się o tak smutnem położeniu mojćm, odda mi ty'ch kontraktów summę, którą mam u niego. Posy łani także na ręce twoje list do niego, będziesz się zapewnie za ich powrotem z Karlsbadu widział z niemi, to proszę cię opowiedz mu. jaki to smutny los mój i położenie. Ja wy'jadę do Polski, i muszę już tam zamieszkać, a może i na zawsze: cóżby' się tam ze mną stało, bez żadnego resursu, cńżbym robił, żeby mnie jak najprędzej nie oddał. O! proś go na wszystko, niech mi jak najprędzej te summę zapłaci, a choć przy najmniej niezawodnie na kontrakty. Teraz mój drogi Franusiu, żebyś mi mógł choć trzysta dukatów dostać, a gdyby można i więcej, to by było jeszcze lepiej, im dłużej się to spa-źniać będzie, tern coraz więcej będę ronić z mego tak szczupłego majątku, i wreszcie długo tu żadną miarą w kraju zostać niemożna, i dla przykrości jakiego prześladowania, i fundusze moje, wystarczyćby na to nie mogły.
(!) Aleksander Błędowski—w późniejszych czasach jenerał b. w. p.
(2) Wiadomo y.e ściślejsze stosunki naszego wieszcza z panią Kucińską zaczęły się od magnetyzmu. Malczeski nie tylko w domu jej ciągle przesiadywał, ale gdziekolwiek w odwiedziny wyjeżdżała, musiał jej towarzyszyć: mąż wtedy siedział na koźle, z przyborami na przypadek ataku nerwowego zony. Pani R. w obeym domu lędąc, trzymała się ręki Malczeskiego ciągle. Ten szczegół mamy od p. Henryka Cieszkowskiego znanego literata, który był nie raz świadkiem odwiedzin takich państwa K. i Malczeskiego.
(3) Autor Ludgardy.