Obok okolic żyznych, z bujną roślinnością, obszarów urodzajnej roli pszennej i buraczanej, stanowiących skarb i bogactwo wielkopolskiej ziemi, obfitujących nadto w drobną zwierzynę, obok jezior i rzek rybnych, obramowanych szerokim pasem łąk soczystych, regulowanych według najnowszych wymagań racjonalnego gospodarstwa, obok borów i lasów wspaniałych, mateczników grubszego zwierza — spotkać można u nas nierzadko żyły uboższe, ziemię chudą i piaszczystą, z lichą wegetacją, gdzie żytko lub łubin wtenczas tylko urośnie, gdy codzień deszcz popada, gdzie brzózka zaledwie znajduje warunki bytu, sosna karłowacieje,- a kultury leśne z trudem tylko wielkim utrzymać można.
Pustkowia takie, porosłe jałowcem, mchem, wrzosem i szczerba-temi zagajnikami, przedstawiają krajobraz smętny, poważny, melancholijny, zachowując charakter ten przez rok cały; nawet lubująca się w barwach jesień nie zmienia jego jednostajności i ubóstwa kolorytu.
Niema tu rosochatych dębów, ani niebotycznych buków, niema wysmukłych jodeł, ni świerków, niema traw soczystych, ani łanów słodkiej koniczyny, seradeli lub lucerny, niema pól pszenicznych, ani zagonów prosa o bujnych kiściach.
Stopa wędrowca nurza się w sypkim piasku lub w pokładach mchu szarego i kępach wrzosu. A mimo to krajobraz taki ze swoją powagą i ciszą uroczysfą, niezamąconą nigdy gwarem ludzkim, nie jest bez powabu dla duszy wrażliwej i wywiera jednostajnością swą i pier-wotnością, nienaruszoną prawie, urok niepowszedni.
Myśliwy kroki swe chętnie tutaj kieruje, gdzie stąpa po miękkim piaszczystym kobiercu jak upiór cicho i bez szelestu. Nie spodziewa się, ani też nie znajdzie on tu grubej lub rzadkiej zwierzyny; nie wymaga nadzwyczajnych darów od pustkowia, które nie doprasza się nawet o pracę ludzką, ani też nie obiecuje za nią wdzięczności.