78
łowę i postawiła go w stanie kwitnącym. Teraz już nie jako napaść wojenna, okazał się zły duch, ale w ciele niewiasty zasiał niezgody wewnątrz kraju.
Podchlebiając dumie, łechcąc chciwość, umiał udaremnić starania Zygmunta, aby swobodę i nieszlachcie przystępną uczynić. To jest, aby siły państwa jeszcze podwoić albo potroić. Bo to zrozumicie, źe kraj ten jest najsilniejszym i najtrwalćj urządzonym, któren ma największą liczbę szczęśliwych obywateli.
Gdy złemu się to udało, chodziło jeszcze o to, aby istniejące siły rozdwoić, dla tern łatwiejszego ich zniszczenia.
Lada marny powód, ożenienie króla po chwytuje, aby wolności tój, prawdziwie szczęśliwćj szlachty przemienić w swawolę. Bo zbytek samowoli, sprowadził prawie powszechną wolność, więc zbytek wolności, to jest swawola, sprowadzić musi ostateczność przeciwną, to jest niewolę.
Tą rażą jednak wszystko złe szczęśliwiej minęło, jak się na to zanosiło. Król nie stracił odwagi, ogłosił groźne rozporządzenia, a źe szlachta Polska zawsze ceniła odwagę, oceniła ją wysoko i w królu. Zwołał sejm. Posłuchano i zebrano się na sejm.
Zaraz znowu zaczęto nastawać na króla o rozwód z królową. Lecz król odezwał się, źe o tern późnićj rozprawiać się będzie, gdyż on sądzi, że najpilniejszą jest rzeczą wglądnąć, w jaki sposób wkradło się nadużycie, iż po kilka płatnych urzędów piastują pojedynczy, z krzywdą reszty obywateli, i źe dochodzić wypada w jaki sposób do tego przyszli.
Teraz stronnicy Bony, jak i ona sama, bojąc się, aby wobec całego narodu ich targi o starostwa i inne urzęda i godności koronne na jaw nie wyszły — uznali raptem Barbarę królową i nawet jćj koronacyi nie przeszkadzali.
Lecz nie długo cieszył się król swoim niezamąconym szczęściem. Zły duch, kiedy się niby to dobrowolnie* poddaje, knowa gorsze jeszcze zdrady. Nie wyszło pół roku, a młoda królowa raptownie i niespodziewanie umarła. Król zaś miał dowody w ręku, źe mu ją matka otruła.
Młyn. O jakiż on nieszęśliwy! Stracił taką ukochaną żonę, i przekonał się, źe miał matkę zbrodniarkę!
Stan. Sprawy państwa nie dały mu długo rozmyślać nad osobistym nieszczęściem. Choć całe życie nie przestał żałować za Barbarą. Matka zaś z resztą szacunku cały wpływ na niego straciła.
Wołochy myśleli, źe objawy nieporozumienia pomiędzy królem i narodem, posłużą im do jakićj w Polsce korzyści. Napadli na kraj.
Lecz tą rażą się omylili. Pospolite ruszenie zebrało się prędko na wezwanie króla, i wkrótce skończyło się na tern, że hospodara Wołoskiego Stefana zrzucił hetman Sieniawski a osadził na jego miejsce Piotra, któren ofiarował sam złożyć hołd królowi Polskiemu, jako Panu swojemu.
Zadowolniło to szlachtę, jednak Bony knowania nieustawały. Burzyła wciąż szlachtę przeciw królowi.
Nadarzyła się jednak sposobność, która właśnie zwiększyła władzę króla. Reforma religijna, o którój mówiliśmy wczoraj, wywołała była wielkie niezgody w krajach sąsiednich, zaburzenia i prześladowania. — Wkrótce wkradła się i do Polski jeszcze za Zygmuta starego.
Z początku król ten chciał jój rozszerzenie się tamować, ale wkrótce pomiarko-wał, źe to do gorszego prowadzi, zostawił więc każdemu własnego sumienia odpowiedzialność.
Król Zygmunt August, szedł w tem za przykładem ojca. Duchowieństwo katolickie chciało powściągnąć sumienia, a źe było możne w kraju, zaprowadziło inkwizycye i sądy biskupie. Lecz sądy te oburzyły szlachtę.
Przy tój sposobności, król jako sędzia najwyższy pokazał się wszystkim opiekunem bezstronnym. Ukrócił dowolności duchowieństwa, sam zaś nie dał się odwieść od wyznania katolickiego.