— 102 —
/
selstwo od nowego króla. Był nim Jan s Kazimierz, drugi syn Zygmunta trzeciego. Ten Chmielnickiemu, któren się juź znaj- j dował pode Lwowem, dawał warunki po- \ koju. Gdy tymczasem Janusz Radziwiłł na Polesiu zwyciężył Nebabę dowódzcę Koza- > ków i wyparł ich od granic Litwy. j
Chmielnicki zdawał się być skłonnym \ do zgody. Wrócił aż do Białocerkwi, czekając na komisarzów królewskich. Lecz | tam juź jawnie przybywały do niego po- j selstwa, od Turków, Moskali i Wołochów, w celu umawiania się o uciśnienie Polski. i Jan Kazimierz chciał wiele przyznać Kozakom. Nadawał Chmielnickiemu hetmań-stwo kozackie i ten warunek Chmielnicki j przyjmował. Lecz chcieli jeszcze Kozacy zniesienia unii, oddalenia Jezuitów i Ży- j dów z Ukrainy. Oprócz tego żądali, ażeby metropolita kijowski zasiadał w senacie. Aby urzęda w Ukrainie, rozdawane były j samym nieunitom. Ażeby czterdzieści ty-sięcy wojska kozackiego stałego, utrzymywała na swój koszt Rzeczpospolita Polska, ażeby Czaplickiego im wydano, księcia Wiśniowieckiego od dowództwa oddalono. Warunki te niepodobna było przyjąć.
Bart. Dla czego, proszę ciebie Stani- \ sławie ? i
Stan. Naprzykład: Czaplickiego uka- \ rać, tak za jego przestępstwa, za krzywdy s Chmielnickiego, a w skutek tego, za klęski j kraju Polskiego, sprawiedliwość narodowa \ powinna była. Lecz oddawać go w ręce s śmiertelnego nieprzyjaciela byłoby było o- | znaką słabości i podłości. Chciano na za- \ dośćuczynienie i starostwo Czehryńskie od- jj dać Chmielnickiemu. \
Pojmujecie znowu, że oddalać Wiśnio- \ wieckiego od dowództwa, dla tego że go i się Kozacy bali, że w boju był zdatnym i szczęśliwym, byłoby nierozumem. Znosić \ unią, środek niepolityczny i niepodobny \ dla Polski; owszem daleko więcćj byłoby <> w Polsce szczęścia, gdyby się wszyscy za \ braci pomiędzy sobą byli uznawali. Roz- j dział religijny nie pomagał do tego, a więc nie dodawał jńj siły. Skoro w skutek pra- j
cy lat kilkudziesięciu prżyszło do porozumienia i do zjednoczenia wielkiój części Rusinów z kościołem Rzymskim, jakże roboty te religijnego porozumienia cofać było można, dla dogodzenia Kozakom? A ra-czój dla dogodzenia carowi Moskiewskiemu? Bo wtenczas juź carowie dążyli do tego, aby się postawić na czele dyzunickiego kościoła.
Przystając więc na warunki Kozaków, byłaby Rzeczpospolita Polska, opłacała czterdzieści tysięcy wojska, kaźdój chwili gotowego słuchać rozkazów cara Moskiewskiego, za pomocą rządu sumienia. A w dodatku miałby był car w senacie Polskim, w osobie archimandryty Kijowskiego, członka sobie uległego.
Wójt. To juźci prawda. Moskwa tyle z Polską wojowała, że ją nie można było uważać za przyjazną.
Stan. Choćby i największa przyjaźń, to jeszcze wdawanie się sąsiada ustawiczne w sprawy kraju, musiałoby być nieznośnym. Gdyby jeszcze te warunki nie były stanęły w takim oczywiście nieprzyjaznym związku, mogły niektóre być i przyjęte. Znowu więc na sejmie uchwalono wojnę, pod dowództwem króla Jana Kazimierza. Wojsko, które było użyte przeciw Chmielnickiemu, pod dowództwem Firleja, Lanc-korońskiego i Ostroroga, obiegł w obozie Chmielnicki. Mężnie broniło się od napaści, wspierane męztwem i przykładem księcia Jeremiasza Wiśniowieckiego. Byłoby jednak juź z głodu uledz musiało, gdy przybył król na odsiecz z wojskiem ośmnasto - tysięcznym. Lecz i króla otoczono pod Zbo-rowem, tylko zręcznie porozumiawszy się z Tatarami, uniknął niebezpieczeństwa.
Kozacy z Tatarami wraz liczyli do czte-rechkroćstotysięcy. Przyszło do zgody. Chmielnicki nie mogąc się juź spuszczać na przyjaźń Tatarów, przeprosił króla. Król zaś wiele warunków dawnićj odrzuconych przyjął. Biskupi jednak widzieli w tycli warunkach upośledzenie religii katolickiej; panowie utraty majątkowe.
Gdy jeszcze i Chmielnicki zakłócić się