Z dziejów stosunków kościelnych na Podhalu. 85
ieżeć, nakazywał rewindykacje, groził karami kościelnemi; ale rezultaty tychr zabiegów nie były prawdopodobnie zbyt obfite i groźne.
Czytamy też tu i ówdzie, że wylewy rzek i potoków podmywały i niszczyły kościółki i kapliczki; zabierały z sobą nietylko części cmentarza, ale i rolę kościelną. 1 ludzie i natura nie odznaczały się zbytkiem poszanowania praw kościelnych. 1 jak z jednej strony nie brakło dowodów naiwnej, prymitywnej religijności, którą niekiedy czuć jeszcze dawnemi kultami, tak z drugiej strony nie brak objawów poufalenia się ze sprawami boskieml
0 czem mowa będzie niebawem, a co uwidacznia się w naszych ludowych kolędach i pastorałkach.
Ileż notatek wizytatorskich stwierdza, że w szeregu wsi kościół lub kaplica są niepoświęcone, albo nawet wprost sprofanowane, fl to samo odnosi się do wielu ołtarzy! Z siedziby nowotarskiego dziekanatu nie promieniowała widocznie troska o sprawy duchowne. Dlatego też trudno się dziwić, że wysoce pilny i surowy wizytator w r. 1608, X. Jan Januszowski, archidjakon nowosądecki, nazwał dziekanat nowotarski: „receptaculum om-nium apostatarum" — schronieniem wszelkich apostatów, którym góry
1 trudny dostęp ułatwiały pracę, nie doznającą przeszkody ze strony bezsilnych zapewnie plebanów nowotarskich, a chronioną pewnie przez ludność, która należytej opieki kościelnej mieć nie mogła, choć jej potrzebowała lub pragnęła.
Z odległych stron Polski chronili się na Podhale ci wszyscy, którym jak bohaterowi noweli Tetmajera, sprzykrzył się pobyt w murach klasztornych, a tęsknota do swobody granic nie miała. Uciekali w góry dopiero wtedy, gdy przyszła wieść o zbliżającym się wizytatorze biskupim. Czytamy w księdze wizytacyjnej z r. 1596, że w Szaflarach rządził się jakiś mona-chus-vagabundus Mikołaj, który uciekł z klasztoru w... Pokrzywnicy. Inny „yagus presbiter", imieniem Jakób, uciekł z klasztoru św. Katarzyny (w Krakowie?) i trudnił się duszpasterstwem w Sromowcach Wyżnich; nim wizytator zdołał dojechać do tej wsi, już na 3 dni przedtem odpłynął Jakób do Węgier. Czy na długo? file nic w tern dziwnego. Król przedstawił do prezenty sromowieckiej jakiegoś Macieja, wikarego z Raby Wyżnej, ale tenże Maciej nie kwapił się z przybyciem. Do owego Jakóba wysyłał wizytator wezwanie, aby do Sromowiec wrócił, ale brat Jakób wolał być mądrym i ostrożnym. W Krościenku urzędował presbiter Krzysztof z Lelowa. Z niewiadomych powodów uciekł przed zbliżającym się wizytatorem. Inny mnich, uciekinier z klasztoru Augustjanów krakowskich, Sebastianus a Roza, rządził się na parafji w Harklowej. Wspomniany wyżej Jakób odprawiał nabożeństwa także w Dembnie.