206 ftdam Lenkiewicz.
wyłączając Wasyla, nie wie, gdzie jesteśmy i którędy iść należy, aby trafić na jakąś drogę. Postanowiliśmy ostatecznie iść w dół, w nadzieji, że przecie gdzieś wyjdziemy. Tymczasem już od chwili puścił się rzęsisty deszcz. Schodząc w dół jakiś czas, trafiliśmy na większą polanę, na której pasło się bydło. Zatrzymaliśmy się chwilę w nadzieji odszukania pastucha, który nam udzieli informacyj. Tymczasem całe pasące się szanowne towarzystwo ujrzawszy nas, podniosło głowy do góry. Wszystkie woły, krowy i cielaki, jakby na dany znak, przestały się paść i oglądając nas badawczo, zaczęły z wolna ze wszystkich stron zbliżać się do nas. Jakaś krowa śmielszej natury przyszła na kilka kroków, stanęła i wpatrzona w nas, przekrzywiła łeb tak zabawnie, żeśmy wybuchli śmiechem. Ale sytuacja była niezwykła. Rogate bydło otoczyło nas ze wszystkich stron, a koło zacieśniało się coraz
Łąka w Gorganach.
(Fot. Sł. Pazirsfai).
bardziej. Nie rozumieliśmy, co to znaczy. Dopiero Wasyl nas objaśnił, że one tak idą za solą i zawołał na pastucha. Po chwili wynurzył się z lasu jakiś człowiek czarny jak kominiarz, rozpędził bydło i zbliżył się nieśmiało. Stanął przed nami pół dziki o głupkowatym wyglądzie młody chłop, o-kropnie brudny, odziany w koszulę i spodnie z grubego płótna, których czarna barwa wyraźnie wskazywała, że je nosi na sobie już od kilku miesięcy. Zapytany o przyczynę tego, Wasyl wyjaśnił całą sprawę. Pastuch, który od wiosny aż do jesieni siedzi z bydłem w górach, wdziewa na siebie? bieliznę”na-pojoną masłem i zdejmuje ją dopiero po powrocie do domu. Te dziwne zabiegi mają go chronić przed pasożytami mniejszego kalibru.
Zaczęliśmy indagować zakłopotanego naszą obecnością osobnika, ale niewiele mogliśmy od niego wydobyć. Mówił, że jest z Perehińska, że siedzi tu od wiosny. Do Osmołody i Perehińska toby trafił, ale w Ludwi-kówce nigdy nie był, więc nie wie, czy to daleko i którędy się tam idzie.