210 ftdam Lenkiewicz.
nasze mokre okrycia. Dla Wasyla znalazła się kwatera na dole, nas zaprosił gospodarz na piętro. Pożegnaliśmy więc naszego przewodnika, który wczesnym rankiem miał już wracać do domu i weszliśmy do naszego pokoju. Co za rozkoszny widok, co za przepych!
Trzy łóżka napęczniałe od poduszek, pierzyn i innych betów stały dumnie pod ścianami. Ma środku stół nakryty do kolacji, woda do mycia i t. d. — słowem, wszystko, czegośmy w tej chwili mogli zapragnąć. Takiej kwatery nie spodziewaliśmy się nawet w naszych najśmielszych marzeniach.
Żyd krzątał się, przynosił kolację, suszył nam przemokłe szatki i bawił rozmową.
— Aj, aj, że to panom tak się chce poniewierać po tych górach. Jabym tam nie poszedł, żeby mi kto nawet płacił, a panowie tak za darmo. A może to taka manipulacja?
— Coza manipulacja?
— Nu, taki, co mierzą z instrumentem te lasy.
— Nie panie, my tak całkiem dla przyjemności.
— Dla przyjemności? Tak si męczyć?
Kiwał głową z pewnem politowaniem, zdziwieniem i rezygnacją i zdawał się mówić:
— Ha, trudno, bywają i tacy.
Poszedł wreszcie spać, w domu się uciszyło, a my z niemałą rozkoszą wyciągnęliśmy strudzone członki na miękkich łóżkach. Po tylu trudach wypoczywaliśmy z prawdziwem zadowoleniem. Ale niestety, w chwilach największego zadowolenia lubią na człowieka przychodzić przykre refleksje. Przyszły i na nas:
Czem my właściwie za to wszystko żydowi zapłacimy? Mleko, kolacja dla nas i Wasyla, nocleg, jutro śniadanie, wszystko to razem będzie kosztowało kilka koron, a my mamy zaledwie kilka halerzy. Prosić żyda, żeby zaczekał, było dla nas rzeczą zbyt upokarzającą. Zresztą mógł się nie zgodzić. Jedno tylko znaleźliśmy wyjście. Któryś z nas musi zaraz jutro rano pójść do Mizunia, wziąć pieniądze i wrócić na wieczór tutaj. Dwaj inni odpoczną tymczasem, poczem przenocujemy tu jeszcze jedną noc i pojutrze ruszymy w dalszą drogę przez Dauszkę, zgodnie z ułożonym planem.
Jakoś tak wypadło, że ja się podjąłem spełnienia zaszczytnej misji przyniesienia pieniędzy.
Rankiem następnego dnia zebrałem się szybko i chyłkiem, tak, żeby żyd nie widział, wymknąłem się z gospody. Przebywszy 20 km. drogi