TEOLOGIA EMPEDOKLESA. 291
i jedzenia mięsa, także niektóre rośliny objęte były tym zakazem, mianowicie laur i groch 1).
Swoje przekonania teologiczne wyłożył w trzecim śpiewie, z którego niestety, oprócz inwokacyi do Muzy, ostał się tylko jeden dłuższy ułamek 2). Ta część systemu najmnićj znana, a trudno myśl prawdziwą poety określić w sposób pewny. Powiada, że do Boga nie można zbliżyć się ani oczami oglądać ani ręką dotknąć, co dla zwyczajnych ludzi byłoby dowodem najbardzićj przekonywającym. Ale Bóg nie podpada pod zmysły, bo nie jest z kształtu podobnym do ludzi; jest tylko świętą, niewypowiedzianą myślą, która wszystko szybko obmyślając, światem rządzi 3). Czuć w tern tradycyą szkoły eleackićj, wpływ wzniosłych nauk Xeno-fanesa, który pierwszy wśród Greków usiłował politeizm zastąpić szlachetniejszem i czystszem o Bóstwie pojęciem. Jeżeli czasem mów' o bogach w liczbie mnogićj, nigdy ich wiecznemi, lecz długo źyjącemi nazywa, chcąc tym przydomkiem ich doczesną, znikomą oznaczyć naturę. Podobnież jak Jończycy, zaludniał świat doskonal-szemi od ludzi istotami, które choć doczesne, mogły w przenośni poetycznej, nazywać się bogami. Ale były to pozorne na rzecz ludu i fikcyi poetycznćj ustępstwa; wieszcz dla siebie i przyjaciół, chował głębsze o Bóstwie prawdziwem zrozumienie. W jego systemie politeizm nie odgrywa żadnej roli 4).
ł) Por. w. 442—447: »MiJego syna w kształcie odmienionym ojciec wielce nieroztropny porwawszy, zabija wśród modlitw', a wieprz krzyczy, błagając szalonego. Ten zaś nie słyszy wołania, lecz dobiwszy, przyrządza strawę bezbożną. Tak samo ojca syn uchwyciwszy, lub matkę dzieci, pozbawiają życia i zjadają ciało pokrewne*. Poeta sam przestrzegał tego zakazu, ofiarowawszy, zamiast w'ołu, ligurke, ulepioną z mąki i miodu. (Diog. Laert. VIII. 2. §. 53). O laurze i grochu zob. we 450 i 451.
2) w. 389-396.
®) Tamże, zwłaszcza w. 395 i 396:
aXXci if(jrjv teotj y.cti ai/ttjęazaę tnltzo fiovvov,
H(jovtiai xo<j/tov anarza y.aZcuaaovaa 1‘J-ojjair.
4) Już Karsten zauważył, że Homer zawsze bogów nazywa a tir iórzeę, Em-pedokles óoii/aitoret;, n. p. w. 131, 141 i t. d. Zresztą wyraźnie zalicza bogów do jestestw, które powstały z czterech żywiołów (w. 131), muszą więc zginąć wcześuićj czy późnićj, skoro i świat kiedyś zginie, gdy nienawiść z kolei obejmie rządy. (Zob. str. 283). Eleaci, odrzuciwszy wszelką wielość bytów, żadnych bogów, nawet doczesnych, obok Najwyższego, uznawać nie chcieli, ale Empedokles wierzący w rzeczywistość świata widzialnego, tej przeszkody nie miał; to też mówi o demonach
19*