479
ILOŚĆ IDKI.
bywa w czems drugiem, lecz sama przez się istnieje w Sobie, zawsze w tym samym kształcie, wszystkie inne zaś rzeczy piękne mają w niej udział i t. d.l). Definicye te słusznie cenione są jako znakomite przykłady uduchowmenia pojęć, an: dalej posunąć nie można rozebrania myśli doczesnej z wszelkich, najlżejszych nawet przypa-padłości zmysłowych. Każde jestestwo takie jest bytem czystym, wolnym od jakiejkolwiek przymieszki,, a ma właściwie tylko jedną cechę zasadniczą, że nie jest w czemś drugiem, lecz w sobie trwa niezależnie. W językach nowożytnych substancyi zwykle towarzyszy wyobrażenie materyalnego podkładu, w którym tkwią przymioty jakieś dotykalne, a to utrudnia zrozumienie substancyi idealnej Ale Arystoteles przez istność (oucta), a za jego przewodem Scholastycy przez substancyę oznaczali byt w sobie (esse in ss), który nie jest w czemś drugiem (in alió). W ten mniej więcej sposób wyobrażał sobie Platon ideę jako jestestwo czyste, niezależne. Jednakże takie samoistnienie napotyka w myśleniu na wielkie trudności, z których ta największa, że nie wszystkie idee dadzą się pomyśleć jako byty samodzielne. Jakże n. p. będą niezależnie istniały większość, podobieństwo, równość lub pokrewieństwo? Trudność to niemała, nie dająca się ominąć, jak wspomniałem przy Fedonie 2) a kto ją chce rozw iązać musi przedewszystkiem odpowiedzieć na pytanie:
4° Ile przyjmował Platon idei? Gdy z wielkim zapałem Sokrates tłumaczy, że osobno są jakieś idee, osobno rzeczy, mające w nich udział, zadaje mu Parmenides kilka pytań. Pierwsze: Czy przyjmuje idee podobieństwa, niepodobieństwa, jedności, wielości itp, a także sprawiedliwość w sobie, piękność, dobroć itp.? Sokrates je przyjmuje bezwarunkowo. Potem pyta filozof z Elei, czy istnieją idee człowieka, ognia, wody? Odpowiedź Sokratesa mniej stanowcza, bo nieraz przychodziły mu, jak mówi, wątpliwości, czy wogóle są takie idee rodzajowe. Na pytanie zaś, czy może nie przypuszczał idei włosów, błota, brudów lub innych lichych rzeczy i podłych, Sokrates zaręcza, że tego nigdy nie robił, choc czasem myśl go trapi, czy nie należałoby dla konsekwencyi systemu, obdarzać każdą rzecz swoją ideą; jednakże od tej myśli ucieka, by nie wpaść do otchłani głupstw, a przestaje na badaniu tych idei,
') Zob. cały ustęp z Biesiady na str 34b tego tomu. -) Zob. str. 419 tego tomu.