126
Smutneó było to rozstanie Z Swym Synem Najświętszej Pannie;
Ileż boleści doznała.
Gdy się z Jezusem żegnała!
Gdy do ogrojca przybieżał,
Padł na ziemię, krzyżem leżał;
Tam Swą mękę wszystką widział, Którą nazajutrz cierpieć miał. Klęknął na kolana potem Jął się pocić krwawym potem Mówiąc: „Ojcze, możeli być,
Bacz ten kielich precz oddalić".
Jezu miły, nie lękaj się,
Wstać, nie klęcz, już spamiętaj się: Masz niedaleko Judasza,
Idzie z ludem od Annasza.
Wiedzie na Cię lud tłumami,
Z kijmi, z mieczmi, z pochodniami;
We zbroje się zubierali,
Przełożeni im kazali.
Przystąpił Judasz nie cudnie, Pozdrowił Pana obłudnie,
Jeszcze Go zdradnie całował;
Pan się schylił, twarz mu podał. Gdy się miał żydom przedstawiać.
Począł z nimi wprzód rozmawiać,
Pytał ich: „Kogo szukacie?
Jeśli Mnie? oto Mnie macie".
Prędko k’Niemu przyskoczyli,
O ziemię Nim uderzyli:
Z głowy, z brody włosy rwali.
Opak Mu ręce związali.
Związawszy Go tak okrutnie.
Wiedli Go do miasta butnie;
Sami zdrajcy szli po moście,
Pana wiedli w rzekę proście.
Annasz Go srogo powitał:
„Gdzie masz ucznie?" tak Go pytał, „Nie rnałoś tu złego zhrodził, Fałszywąś nauką zwodził".
Pan pokornie odpowiedział „Da w noś Annasay, to wiedział,
Zawsze Ja jawnio w kościele Powiadałem prawdę śmiele".