147
najbliższego krewnego; uczyń ini, synu mój, smutruj przysługę, zdejmując ze mnie ciężar życia; już to nie będzie okrucieństwo, ale miłosierdzie które okażesz dla swego ojca. Ale nie dosyć jeszcze na tćm , moją śmiercią w esprzyj swe życie , niech ja w tobie cały odżyję, daj mi nawet za grób swoje łono.“ Iw rzeczy samej, któż nie zna owćj okrutnej dzikości Amerykanów, zacząwszy od hudsou-skiej odnogi aż do rzeki La Plata , co to się dopuścili tyle zabójstw na swych starych, nieudolnych matkach, na swych chorych przyjaciołach, którzy już nie mogli sami postarać się dla siebie o żywność? W istocie każdy tyle tylko mając co mu ledwo wystarcza na biedne utrzymanie życia, ani uważa ze swej strony za obow iązek, ani w reszcie zdolny jest wesprzeć swego sąsiada; a nawet musieli Hiszpanie, mocą praw zobowiązać ojca aby żywił swe dzieci, męża aby opatrywał żywnością swą żonę.
Komuż nie wiadomo że dokuczliwe ostateczności mogły nie raz zmusić barbarzyńców do zapamiętałego targnięcia się na własne żony i na własne dzieci? Mówią że Tybareni strącali z wierzchołków skal starców, aby się uwolnić od potrzeby ich żywienia. W królestwie Juida, w Afryce, porzucają chorych, słabych, nieudolnych i taki zwyczaj nie dziwi bynajmniej tych co się stali jego ofiarą,jeże-i się im zdarzy ocalćć, gdyż i oni używają go względem innych; zabijają chorych w Kongo, duszą ich na wyspie Mormozie; Kallanty-nie, lud mieszkający w górach, w północnćj części Indyj wschodnich, zjadali swych zmarłych rodziców, czynili to z przesądnego przywiązania, i żeby nie dopuścić gnić osobom które kochali. U Is-sedonów, scytyjskiego narodu, zamieszkałego niegdyś w małym Tybecie, gdy umarł ojciec, dzieci zabijały na ofiarę woły i owce, które krając kawałkami jadały wraz z ciałem rodzica; głowę tylko zachowywano i pozłacano ją, jako relikwiją. U Massagetów także, innego scytyjskiego narodu, osoby przeczuwające zbliżającą się śmierć, kazały posiekać się na sztuki wraz z kilką owcami, na stypę swym krewnym; kto zaś umarł z choroby, uważany będąc jako nieczysty i na taką cześć nie zasługujący, psom był na pożarcie rzucany: tak to zdawało się dla tych ludów haniebną rzeczą umrzeć nie na wojnie. Derbicanie, chociaż ich głód nie naglił, dusili własnych rodziców skoro ci dożyli siedmdziesięciu lat wieku,