177
nieokrzesany umysł, co może pojąć, co może uczuć, co może oddać choćby nawet i mógł nieźle narysować. Bryła kamienia powierzchownie niby ociosana, ślepa na wszystko co ją otacza, i jak głaz bezużyteczna, jestto talent bez nauki, bez wykształcenia umysłu i serca, a po takim więcej można się spodziewać złego, jak dobrego dla społeczności. Prawda, że niektórzy, a nawet i najznakomitsi artyści ulegali słabościom. Gwidoreni nocami grywał w karty, dniem zaś arcydzieła lały się zpod pędzla na płótno, wyższe nawet od utworów Rafaela. Rzadko który z niem_ickich lub flamandzkich artystów nie przesiadywał część większą dnia i nocy w karczmach; bylito prawie wszyscy malarze rodzajowi, niektórzy nawet pracownie swoje mieli w tych zbiegowiskach ludu do szklanki i do tańca pochopnego, lecz był czas potemu kiedy obraz był tylko ozdobą czczą, meblem i oprócz technicznej rzemieślniczej doskonałości, nic więcćj od artysty nie wymagano; odmalowanie rądelke miedzianego, kielicha z płynem przezroczystym, bańki mydlanćj, stanowiło największy stopień doskonałości. Ale dziś, kiedy piśmiennictwo tak wysoko stanęło w dążności swojej, że nawet i w niniejszych utworach oprócz treści wypadku, pisarz musi koniecznie myśl przeprowadzić, myśl, jaka się czepi praw ludzkości do jej uszczęśliwienia; biada, że Orłowski nie odbył nauk pierwotnych, jakie jedynie nasamprzód młodzieńcowi otwierają oczy do poznania świata, przyrody i samego siebie. Nie znał wca-le języka łacińskiego, który w niedostatku wszystkich inszych mógłby mu przewodniczyć w obieraniu pracy, i mógłby należycie wypiętnować w jego utworach charakter gruntowności, dojrzałości i doskonałości. Człowiek w nieszczęściu i niedoli, w zapasach z losem zawistnym,' gdzieś w obcej stronie, uczci jednak pamięć przodków myślą i czynem, choć kilku obrazkami uświęci pamięć czcigodnych wypadków, gdzie cnota, męztwo, dobro krajowe jaśnieje. Nic z tego! puste batnboszady, miłe wprawdzie dla oka, ale nic do duszy nie przemawiają, i tu właśnie idzie Orłowski na równi z flamandzkie-mi gieniuszami, co urodzeni i wychowani w karczmie, nie mogli podnieść eię nad poziom zwyczajnych człowiekowi przywar i namiętności, a malowali tylko obrazki dla zabawy, jak dziś robią lalki dla zabawy dzieci. Ten niedostatek nauk stał się przyczyną, że Orłowski nie mógł harmonizować z ludźmi, wyzuł go z najpierwszćj cnoty artysty, skromności, i wbił go w pychę ludziom najbardzićj ograniczonym, albo też kuglarzom właściwą. Oleszkie-wicz, jednocześnie z nim w Petersburgu mieszkający, człowiek prawy, poczciwy i światły, każdemu a nawet i nieprzyjacielowi sprawiedliwość oddający, definiował Orłowskiego temi słowy: „A cóż począć z tym waryatem?” Zycie tego artysty, musi koniecznie wiele szczegółów zawierać, bardzo ciekawych i zajmujących co do prac artystycznych: ci zatem którzy go osobiście znali, i jeszcze go pamiętają, zwłaszcza mieszkający w Petersburgu, będą mogli obszerną napisać biografię; nasze zaś niniejsze zarysy, mogą posłużyć za materyał dla niej nieobojętny.
Wincenty Smokotcski.