319
ię (KCgoś na pamięć, wypowi d^iću. pensum słowo w słowo, nigdym się nie mógł odznaczyć. Pamięć moja skrzętnie chowfając nazwiska i oaty pojedyncze , fakta, wypadki, nie mogła się nakłonić do przyjęcia jednej seciny wierszy, pół kartki prozy. Zt.id najłatwiej mogąc napisać zadanie, dość mając językowej wprawy, nigdy nie uchodziłem ża dobrego Ucznia, bo żadnej lekcyi słowo w słowo nauczyć się n.e potrafiłem. Dziś gdy to pisżę, z swoich własnych nawet robót, dziegciu wierszy nie um.em na pamięć.” >
Jakkolwiek tylko rok Kraszewski przebył w Lublinie, tym starym trybunalskim grodzie, żywo mu on utkwił w pamięci, jak tego mamy dowód z wttępu do powieści Maltpa.-la, i innych pism jego, Z Lu1, i na, z powodu, że rodz.com zręczniej było mieć starszego cyna przy sobie:, na dokouczenie szkół pojechał do gimnazjum w 8 wis toczy (w. Grrodżiteuskieiu), i tu w nauczycielu Walickim, znalazł znowu przewodnika, jakich mało. Walicki zwrócił uwagę jego na język, i na dzieje; Światłemu profeaaoiowi Jte-ne winien,, że zawczasu czytanie poważniejsze,, i badanie źródeł »aiUUował.
Suin Kraszewski szczegółowo opirał swój pobyt w Śvńs toczy: przywie-dziem go tu, w tćm przel.onaiuu, że gdy z taką chciwością Czytamy an.guoi tki o francuzkich pisarzach, n.e obojętna będzie dla nas rzeczą, wiadomość jak kształcił ię naukowo, ten, który tak znakomite i podniosłe stanowisko zajął w dziejach literatury krajowej. j —T
„Spokojne życie w Swisłoczy, gdzie trzeba się koniecznie było zająć nauką, choćby dlatego że ozem ianem nic było, i mnie, i wielu innych zapewne zmusiło do oddania aię namiętnego książkom, pracy. W mludym wieku, przy czynuiejszym umyśle, jak tylko niema nic, toby oderwać mogło,, coby nęciło jakim powabem, rzucie się muaimj do nauki potrzebując za warunek do życia, zajęc.a, któreby siły nasze wyczerpywało. Dlatego miasteczka takie jak Swibtouz, pod obnięj ze wsi, ustronne, spoi ojne, najlepsze są dla młodzieży. W nich. uczyć się potrzeba koniecznie, lub z nudy umrzeć; i ml )dzi też się uczą. W większych miastach, uhiysł się z .pala widokiem żywego, działającego świata, życia; tu wszyscy o tarzający oddychają nauką, przypominają tylko wszystko, a nic od mój nie odrywa. To pewna, >ib ja więrój się nauczył w czasie krótkiego pobytu w S.wi toczy, niż przeszłych lat po .aoych szkołach. Zaraz w początkach nauczyłem się języka rossyjskiego, którego wcale nit znałem. Wprędoe obeznałem się z nim, i pierwszym tego dowodom , było tłumaczenie rozmowy Karami na o szczęściu, które mi otwórz ło wstęp do klasa wyższych. o „sir r i : — |
„Następnie wziąłem się szczerze do innych języków, mianowicie lacin-skiego i greckiego. Nigdy was me zapomnę paradoira Cyceronowe, na których sił moich próbowałem. I tych nocy bezsennych, spędzonych z Adamem u jednego stolika nad tłumaczeniem w togi poubieranych frazesów Tulliu-eszowychł I tej mianowicie nocy ostatniej, nocy majowej, którąśmy heroicznie przesiedzieli oba z książką w ręku. choć oczy nam aię kleiły, a po ukończeniu, biegliśmy kąpać się w rzece! A nigdy Cyceronowe paradoxa, tak zimne nam się nie wydały, jak woda rzeczki przed wschodem słońca, z której dzwo-