382
przepływa oceany, daremnie przeszłość przemawia do niego w każdym odłamie dawnych gruzów. „Któż zdoła uciec od siebie? woła w uniesieniu rozpaczy. W najdalszej krainie jeszcze mnie ściga nieszczęsna plaga życia, szatan mojćj własnej myśli; ponure ścieszki mojego żywota 8$ jak step jałowy, na którym już żaden kwiat nigdy odkwitnąć nie zdoła,”
Poeta wziął sobie za cel okazać, że przedwczesne skażenie myśli, prowadzi do przesytu i otrętwienia na wszelkie wrażenia zewnętrzne.
Child-IIarold smutna i tajemnicza ofiara owego przesytu, widzi tylko chmury na drodze nienawistnego swego żywota. Na czole jego bladem, zawisło piętno przekleństwa, znamionujące nieszczęśliwe dzieci Kaina.
Ani podróże, ani widok pięknego nieba, ani urok wspomnienia, nic słowem nie działą na zbłąkaną duszę Harolda. Ze wszystkich uczuć pozostała jedna tylko duma.
Harold był więcej niż nieszczęśliwy, bo był przesycony. Choroba, nudy, trawiła jego serce. Niekiedy łza zabłysła w męzkiem jego oku, ale duma mroziła ją niebawem. Harold krył ciężki ból w głębi łona, jakoby skarb zaklęty, nie pragnąc współczucia ani rady. I nikt go nie kochał, nawet kobićty wspólniczki jego uciech i rozpusty. , i
A jednakże Harold, zrzuca niekiedy z serca uczucie dumy wstrzymujące łzę w oku; wspomina przeszłość, i pełnemi uroku słowy wylewa boleść z głębi duśzy. Tu np. gdy rozważa starość, nie ową starość chylącą człowieka do grobu, znaczącą ciało jego i umysł równem piętnem zgrzybiałości, ale ową starość gnieżdżącą się jak robak w sercu niedawno pełnćm życia i siły.1 „Jakaż jest najsroższa boleść? —mówi poeta—jakież cierpienie ryje najwydatniej ślad ponury na obliczu? Czyliż nie osamotnienie, gdy widzimy drogie nam imiona, wykreślone z księgi żywota. O i ja korzę się z pokorą przed Bogiem, którego ciężka ręka dotknęła me serce zrywając najdroższe mi węzły, niszcząc wszelkie me nadzieje. Płyńcie więc bez celu dni tęskne i ponure. Już mi czas żadnej nie przyniesie boleści, albowiem ów czas już odarł duszę z wszelkiego uroku, i wylał na młode me lata gorzki puhar starości.” Ale poeta czuje niedostateczną potęgę ludzkiej mowy do wyrażenia bolesnych wrażeń duszy. „Gdybym zdołał — mówi on — przyoblec w ciało najtajniejszą myśl moję; gdybym słowem jednem mógł określić mą duszę, moje serce, mój umysł, moje namiętności, moje uczucia z całą ich siłą, z całą ich słabością; gdybym mógł określić to co czuję, co cierpię, czego szukam, czego nie wiem, co doznaję I O, gdyby moje słowo miało być piorunem, rzuciłbym je światu. Ależ ja czuję, że umrę nie wypowiedziawszy mojej tajemnicy; czuję, ze mysi moja, pozbawiona słów, musi pozostać w duszy jakoby nóż zawarty na wieki w tępćj swojej pochwie.”
A jednak żaden mistrz nie umiał dzielniój jak Bajron zawładnąć mową ludzką. Ale jako prawdziwy poeta, czuł potęgę ideału, czuł, że żadna forma nie zdoła nigdy określić tego co myśl poety stworzyć jest zdolną; i zapewne: inaczej poeta byłby bogiem. iomvt i' 'm 'vj<! ww)r»'«- 1 . Ur>t li 1 i ii •«' ■1 L i ■ i»■ • nu