kopania, zbliżył się do naszego bocznego korytarzyka. Nad wszystkim zaś górował ów rozpaczliwy, zdyszany, młody głos, wzywający pomocy. Wszystkie cele wzdłuż głównego korytarza zaczęły walić w drzwi i wołać o naczelnika. A nieszczęśnik ów, poprzez zziajane sapania kilku starających się go widocznie obezwładnić dyżurnych, charczał z coraz większą rozpaczą:
-Puść! Puść! Konstytucja! Gdzie konstytucja! Ratunku! Na pomoc!
Przewaliło się to popod naszą celę, potem słyszałyśmy zgrzyt klucza w niedalekich drzwiach, po czym kłąb walczących wtoczył się do pustej celi obok. I tam dopiero zaczęła się rozprawa zajadła, zapamiętała, przerywana przeraźliwymi krzykami katowanego człowieka. Aż doszedł nas odgłos głuchy, jakby głowa czyjaś całym rozmachem grzmotnęła o kant łóżka czy szafki, krzyk urwał się w pół tchu i nagła cisza zaległa piętro. Nigdy chyba tak bolącego dudnienia serca nie czułam w sobie, jak podczas tej ciszy właśnie.
Wieczorem, przy prowierce, korpuśny, jakiś przyjacielski dziś i potulny, powiedział nam, niby mimochodem, że ciężką mieli dziś przeprawę z jednym sumaszedszym.
Trzy razy byłam świadkiem takiej „ciężkiej przeprawy” w Chersoniu. To, że człowiek, słysząc je, sam sumaszedszym się nie stał, to cud! Pierwszy i jedyny raz wtedy byłam tak blisko tego katowania naszych, przez które tyle, tyle tysięcy mężczyzn i kobiet przeszło w Rosji! Czasem, w nocy, słyszymy także dochodzące nas przez jakieś dziesiąte mury dalekie spazmy i krzyki kobiet, ale te już nie robią wrażenia. Zbyt wiele więźniarek widziałam z bliska przy takiej robocie i wiem, co umieją urządzać naprawdę bez powodu. Nie darmo cztery miesiące siedziałam na 21!
Chersońska tiurma była jedyną, w której dawano nam książki. Raz na tydzień zjawiał się młodziutki - bo chyba kilkunastoletni - przystojny Żydek w mundurze NKWD, z naręczą książek i pism pod pachą. Żywot Lenina, żywot Stalina, żywot Marksa, historia partii, sprawozdania ze zjazdów, konferencji itd. Tego oczywiście żadna z nas nie miała ochoty czytać i te książki leżały sobie w szafce, czekając na Żydka w szynelu. W pismach jednak były czasem zupełnie dobre nowele i opisy, tak że kilka takich zeszytów - ilustrowanych w dodatku - przeczytałyśmy z ciekawością. Jula umie czytać po rosyjsku i ona czyta nam głośno. Rozumiemy wszystko. Pamiętam, że dali nam też jedną książkę Wandy Wasilewskiej, przełożoną z polskiego na ukraiński, książkę napisaną z nie-
103