WIELKIE CZASY
Wojska rosyjskie rozwinęły na wielką skalę działania zbrojne i sytuacja armii Szamila stała się katastrofalna.
Jedną z przyczyn upadku Szamila stał się pewien paradoks. O ile islam był dawniej jego zasadniczą podporą, teraz religia zaczęła gwałtownie osłabiać jego armię. Dominująca idea świętej wojny z niewiernymi zaczęła ustępować pod naporem nowego religijnego nurtu.
Ów nurt zwany zikryzmem (odmiana sufizmu) stworzył Kunta Hadżi. Ten duchowy przywódca zaczął wzywać bojowników - miurydów, by przenieśli świętą wojnę, gazawat, do własnego wnętrza. Należało walczyć nie z Rosjanami, a z ułomnościami swojej duszy... Wzywał do pokory. Oczywiście ta pokora ma granice: „Jeśli będą gwałcić wasze kobiety, albo zmuszać was do zapomnienia mowy i obyczajów ojców, powstańcie i walczcie na śmierć i życie". Najważniejsze było jednak samodoskonalenie.
Górale, znękani trwającą dziesiątki lat wojną, nieustanną zagładą mężczyzn, bolesnym poczuciem daremności walki z olbrzymim imperium i jego wciąż odradzającą się armią, coraz pilniej wsłuchiwali się w dziwne apele. Nowy prąd religijny zaczął gwałtownie osłabiać dyscyplinę, a tym samym armię Szamila.
Szamil okrutnie karał zwolenników Hadżiego. Wkrótce jednak zaczął rozumieć, że górale nie są już z nim - ani ci z dołu, ani ci z góry. W ciągu lat walki w imamacie powstała majętna klasa urzędnicza. Urzędnicy nie chcieli składać zdobytego bogactwa w ofierze sprawie przegranej. Szamil, który wzbogacił tę elitę, przeszkadzał jej w zachowaniu zdobyczy.
Rosyjskie wojska przeszły do ofensywy. Kontrolowany przez Szamila obszar dramatycznie malał. Na początku lata 1859 roku Szamil bezpowrotnie utracił Czeczenię i niemal cały Dagestan. Siły miurydów topniały w oczach. W końcu lipca, gdy Szamil zajął pozycje obronne wysoko w górach w aule Gunib, zostało z nim czterystu bojowników. Tyle mu zostało z olbrzymiej armii. W połowie sierpnia Rosjanie weszli w góry i auł Gunib został otoczony. Jednak głównodowodzący, książę Aleksandr Baratyn-ski, doskonale rozumiał, jaką cenę trzeba będzie zapłacić za szturm, ilu żołnierzy polegnie w tych podniebnych górach. Zaproponował Szamilo-wi, by dobrowolnie złożył broń. Gwarantował w zamian bezpieczeństwo imamowi i jego rodzinie oraz wszystkim towarzyszącym mu miurydom. Przyrzekł nawet, że pozwoli Szamilowi pojechać do Mekki, jeśli tego zapragnie.
Imam niezbyt wierzył w wybaczenie. Sam nigdy nie wybaczał swoim wrogom. Postanowił walczyć do końca. Wkrótce wszakże zrozumiał, że jest osamotniony. Ani jego synowie, ani miurydzi, ani mieszkańcy aułu nie chcieli ginąć. Płacz kobiet błagających o zmiłowanie pozwolił mu zachować godność i honor. Poddawał się teraz dla ich dobra. Imam Szamil,
135