/ Oczywista, że Miciński zacznie na wielką skalę burzenie ^numerycznych systemów wiersza. Oprócz jaskrawych nadużyć, których się dopuszcza w stosunku do tradycyjnych norm, traktowanych zwykle jako pretekst do wykroczeń, posługuje j|fa chętnie wyfwolonym z dawnych ograniczeń numerycznych I etftocyjnym wierszem wolnym lub, coczęstsze jeszcze, mie-jL^jtkilupą, gdzie z gruzów numeryczności rodzi się zasada emó-cyjnego frazowania.
Ciążeniu ku spojonym ściśle całościom strofy czy utworu (takimi spojeniami często stają się przerzutnie, zwłaszcza ■warciowe, wiążące wers z wersem składniowo-intonacyjnym zwarciem — podkreślają one ciągłość tekstu mimo podziału aa weny) Miciński przeciwstawia niespójny rozwój tekstu, tóty rozpada się na izolowane intonacyjnie wersy, a nawet izolowane emocjonalnie ważne słowa (intonemy). Przy czym klauzula nie tylko nie zostaje przytłumiona zwarciową prze-rzutnią, ale właśnie podkreślona graficznie pauzą, która zresztą staje się głównym znakiem przestankowym Micińskiego. Poecie idzie bowiem o wydobycie maksymalnej siły ęjno-! oonalnej z każdego poszczególnegoćlementu —- przez jego £ izolację, przez rozbicie wypowiedzi na obciążone jak najwię-. kszą ekspresją segmenty. Przerzutnia: ja wszędzie || za
twoim sercem —* (Morieiur Stella), intonacyjnie izoluje dla większej ekspresji ważne słowa, a nie wiąże ich zwarciem. Tendencja do izolacji — wyodrębnienia—jeśli już nie słów, to wersów, prowadzi do przewagi zdań prostych, mieszczących się w zasadzie w wersie bez przerzutni.
Jeżeli zdanie zostaje rozłamane wersem, to dzieje się to zazwyczaj, jak już powiedziano, dla ekspresji izolowanych słów, z których każde nabiera dodatkowej samodzielnej wagi intonacyjnej:
dala nam złocił blask różanolicy — to księżyc,
wschodząc — żegnał nas oboje.
(Minotaur)
W ten sposób dochodzimy do emocyjnego wiersza wolnegó, który staje się naturalnym punktem dojścia strategii poetyckiej.
Wyzwolona podmiotowość w sztuce jest homogeniczna do kryzysu świadomości, jaki przeżyło pokolenie czytelników Nietzschego:
Drzewo samotne, obnażone,
Podnosi chude swe ramiona, ' Rozpaczy hymny śle chropawe Do stalowego nieba próżni.
(S. Korab Brzozowski, Próżnia)
U Brzozowskiego kryzys świadomości układa się w harmonijne strofy, ale u Micińskiego to już brzmi mniej gładko:
Lecz świat mój umarł. Błądzę nad wybrzeżem wsłuchany w pomruk wilgotnych kamieni.
Mój róg — bez echa... Cisza mi pacierzem była, a dziś już me serce rumieni.
Gram tryumf — wicher mi łka przez szczeliny — gram wieszczby — miesiąc zakrwawia się siny.
Umarł... więc wichru i słońcu czarnemu, które już złotych nie wyda owocy, gram, — a hymnowi nie wyśpiewanemu wtórują cienie nadgwiaździstej Mocy...
Mój Bóg już umarł... w ogniu swe sztandary palę: miłości, nadziei, wiary...
(Umarły świat)
Rozpad ustalonych form, które upośredniały i obiektywizowały przeżycia indywiduum, stawia jednostkę w nowej sytuacji. Staje ona samotnie oko w oko wobec wewnętrznego i zewnętrznego nieuporządkowania. Wyzwolona, ale zarazem
63