Edmund Pappelbaum porucznik marynarki dowódca baterii nr 34
I właśnie 1 września 1939 roku miałem wykonać lat patrolowy we wczesnych godzinach porannych w kierunku zachodnim. Gdy o godz. 3.00 znalazłem się na lotnisku, mój R XIII1 już był gotowy do lotu. Pilot mat Gliszczyński zameldował mi, że maszyna jest wyhamowana i gotowa do lotu. Ubrałem się w kombinezon lotniczy, sprawdziłem kursy na mapie, zapoznałem się z komunikatem meteorologicznym, skontrolowałem uzbrojenie, radiostację i aparat fotograficzny, porozmawiałem z dyżurnym radiotelegrafistą na radiostacji lotniczej i zawiadomiłem oficera dyżurnego lotniska o swej gotowości do lotu.
Mieliśmy właśnie startować, gdy horyzont zaczął się nagle zasnuwać mgłą, napływającą z północy, od morza. Mgła leżała nisko nad wodą i uniemożliwiała obserwację morza. Postanowiliśmy zaczekać do wschodu słońca, gdy mgła się rozejdzie. Ubrani w kombinezony czekaliśmy z pilotem na poprawienie się widoczności. Mgła jednak nie ustępowała. Słońce wzeszło, a mgła w dalszym ciągu zalegała nisko nad morzem, mimo że niebo było czyste.
Zbliżała się godz. 5. Od oficera dyżurnego lotniska otrzymałem wiadomość, że lot trzeba odwołać, ponieważ również Rozewie melduje mgłę na otwartym morzu. Zdjąłem kombinezon i udałem się w kierunku kasyna oficerskiego, położonego obok koszar dywizjonu przy drodze, prowadzącej z Pucka do Wielkiej Wsi. Obok kasyna spotkałem dowódcę dywizjonu kmdr por. Edwarda Szystowskiego. Nie zdziwiłem się tym spotkaniem, ponieważ kmdr Szystowski często kontrolował podległą mu jednostkę w różnych porach doby. Komandor zapytał mnie, co słychać i czy wracam z lotu. Złożyłem mu wyjaśniający meldunek. Komandor zaaprobował decyzję niewykonania lotu. Nagle komandor wskazał ręką
1 Typ jednosilnikowego wodnosamolotu górnopłatowca, w jakie w roku 1939 wyposażony był Morski Dywizjon Lotniczy w Pucku.
161
11. Ostatnia Reduta