jarzyn... Radość oczywiście czysto platoniczna, bo nie mam ani sił, ani ochoty schylić się po nią, a tym bardziej jej jeść... Tyle że ją pamiętam do dziś...
Na wysokiej skarpie, tuż nad rzeką, szeregi domków i domeczków. Gdzieniegdzie łyse klombiki albo chude, na siłę tu jakby wetknięte drzewka. Na ogół jednak - czysto i porządnie.
Prowadzą nas do ambulatorium i każą czekać. Czuć tu lekarstwa i świeżo wyszorowaną podłogę. Jest ławka w kącie, szafka z instrumentami, kuchenka z mruczącym właśnie saganem, moc słoiczków i flaszeczek. Za małym oknem - różowe wschodem czy zachodem - niebo i Ural.
Na pryczy, pod przeciwległą ścianą, siedzi sanitariusz. Jego wąska, smagła twarz ma wyraz takiej godności, spokoju i dobroci, że wiem od razu, że to nie może być ich człowiek. Składając i rozkładając ciemne, spracowane ręce, opowiada swoje dzieje. To zresztą zwykły objaw u ła-giemików. Każdy od razu od tego zaczyna. Widocznie przynosi im to ulgę.
Jest Samojedem... Nazywają go tu Iwan. Dziadek jego miał olbrzymie stada renów. Od małego chował się wśród nich, rósł wśród nich, znał je, kochał, rozumiał... To był jego świat - te nieprzeliczone, wędrujące stada mądrych, lotnych oleni. Aż przyszło to, co jest teraz. Wszystkie prywatne stada miały przejść na własność państwa. Jego olenie też. Dziadka zabrali zaraz i skazali. Za to, że miał te reny... Nigdy już o nim nie słyszał... Ale jak dziadka wzięli, tej samej nocy on zebrał wszystkie stada i ruszył w tundrę. Najgłębszą, najodleglejszą tundrę. Całe dwa lata krył się w jej bezmiarze. Aż go wytropili. Z góry... samolotami. W zimie trudno skryć parotysięczne stado. Na śniegu widać jak na dłoni. Złapali go -odebrali mu reny i skazali na 25 lat łagru. Dziewiętnaście już odsiedział. Kiedy wyjdzie na wolność, będzie miał czterdzieści... Teraz mu nie jest źle, odkąd jest sanitariuszem. Ale w kopalniach było strasznie! Pracował na najniższych piętrach, w wodzie po kolana. Chodniki nie są tam wcale stemplowane i walą się jeden po drugim. Nikt zasypanych nie odkopuje... Po co? Ludzi mają aż za dużo. Ale teraz mu dobrze. Robota nie jest ciężka, jedzenie też tu lepsze i dosyć jest czasu na spanie. Bardzo lubi spać. Śnią mu się wtedy jego mądre, burą ławą po burej tundrze pływające olenie. Czasem śni mu się, że ma znowu piętnaście lat, że jest wolny, że dieduszka żyje i że to wszystko nieprawda... kończy z rozbrajająco łagodnym uśmiechem i powoli splata i rozplata spracowane dłonie...
201