potulnej, zezowatej Finkiel. Mamy półki obok kojek i gwoździe na worki. W ogóle komfort - aby nie powiedzieć - luksus! W tej chwili jednak, po dużym zmęczeniu długiej, jak na moje marne siły, drogi najważniejsze mi jest to, że się tu wolno zaraz rozebrać i położyć. W stacjonarze nie ma ani pobudki, ani prowierki, ani żadnych obowiązków, prócz utrzymywania we wzorowym porządku własnej kojki i wieszczy.
Nasz sanitariusz Andriej, marynarz, skazany nie wiem za co na dziesięć lat łagru, przynosi nam o świcie śniadanie do łóżek. Chleb, mleko, grudka masła, parę łyżek grysiku. Około jedenastej dostajemy drugie śniadanie, składające się przeważnie z kawałka słonej, pieczonej ryby. Obiad taki sam jak na pierwszym sangrodku, tyle że już bez mięsa i rzodkiewki - wreszcie kolacja: czyli bułka ze śledziem i czaj albo śledź z bułką i czajem. Jak kto woli. Co jednak ze wszystkiego najpomyślniejsze, wolno nam kupować sobie mleko! Pieniędzy wprawdzie nie mamy (moja kwitancja na 90 rubli stała się w łagrze bezwartościowym świstkiem...), ale są rzeczy. Zaczynamy więc spławiać nasze wieszczy. Nie wiem tylko, czemu handel ten musi się odbywać w tajemnicy, jakby to wszystko było kradzione. Gruba, krótkowzroczna, utleniona Roza, lekarka, ta sama, która nas - niech jej tego Pan Bóg nie pamięta - odesłała wtedy z Czumy, antypatyczna naczalnica drugiego sangrodka, Nina Dmitrowna, i siostra Katia kupują od nas, co się da. Naczalnica zawsze przez pośrednika, przez którąś z zaufanych Żydówek, tamte dwie osobiście, ale po kątach, o zmroku, w sionce, za węgłem, w tajemnicy jedna przed drugą. Oczywiście za produkty. Rubli tyle tylko, ile potrzeba na mleko. Reszta to cukier, konserwy, masło, cukierki, herbata, tytoń. Przynoszą nam to cichaczem, dziś garść cukru, jutro paczkę papierosów, pojutrze kilka cukierków. Widać z tego, że im samym trudno zdobyć tę jedyną mającą tu wartość walutę - jedzenie. Ruble - poza tym mlekiem, które kupuje się oficjalnie w zarządzie sangrodka - są tu bezwartościowym brudnym strzępkiem. Pomysłowa pani Ada radzi sobie jeszcze inaczej. Prowadzi handel wymienny na rzeczy także... Zdążyła zebrać w ten sposób wcale zasobne urządzenie domowe. Ma ciepłą kołdrę, czajnik porcelanowy, dwa noże, miednicę. Ciekawa tylko jestem, kto będzie za nią nosić to wszystko? Ale ciekawa jestem także, dlaczego ja się tym martwię, skoro ona się tym nie przejmuje? Leży właśnie pod różową kołdrą od Katii schludna, czyściutka, w gazowym szaliku na ładnie uczesanej głowie, upudrowana, syta. Za jedwabną koszulę sprzedaną dziś
216