dzieliśmy w niewoli. W walce o byt narodowy i niepodległość państwa trzeba mieć mocne serce i twarde sumienie. Tkliwość osłabia ducha bojowego i w konsekwencji sprowadza niewolę”. Przedmowa ta nieco uspokoiła ludzi, a może i zawstydziła.
Na innych stacjach wybrzeża są podobne sceny. Ludność tłoczy się w popłochu do przejeżdżających w kierunku Gdyni pociągów. Szczególne zamieszanie robią letnicy, którzy niepotrzebnie przyjechali latem do nadmorskich ośrodków wczasowych. Teraz wszyscy naraz chcą uciec przed wojną do domu. Nadeszła wiadomość, że na peronie dworca w Gdyni zaduszono w natłoku kilkoro dzieci. W związku z tym do każdego pociągu odjeżdżającego z Helu przydzielono patrole żandarmerii z zadaniem ochrony pasażerów przed naporem tłumu na stacjach przelotowych. Patrole te konwojowały pociągi aż do Gdyni, skąd następnie wracały na Hel statkami „Żeglugi Przybrzeżnej”, kursującymi regularnie na tej trasie dwa razy dziennie.
W pierwszym dniu mobilizacji ewakuacja przebiegała bardziej planowo i spokojniej aniżeli dnia następnego. Główną przyczyną bałaganu, jaki nastąpił, było wstrzymanie na kilka godzin przez Warszawę mobilizacji ogólnej. Dowiedziawszy się o tym ludność wyewakuowana dnia poprzedniego zaczęła samowolnie wracać na Hel do swoich domów. Gdy po parogodzinnej przerwie, w dniu 31 sierpnia nadszedł rozkaz wznowienia mobilizacji, wielu już nie wierzyło w prawdziwość tego zarządzenia. Spędzeni na dworzec do wyjazdu, teraz chyłkiem wymykali się do swoich mieszkań w przekonaniu, że wojny nie będzie, a cały ten ruch mobilizacyjny jest wynikiem jakichś gorączkowych, nie przemyślanych posunięć władz centralnych.
Ogólna dezorientacja zahamowała ewakuację i rodzin wojskowych. Wiele z tych rodzin wstrzymało przygotowany początkowo swój wyjazd i niektórzy z nich wyjechali dopiero na zapowiedź dowódcy Rejonu Umocnionego, że odchodzi z Helu ostatni pociąg ewakuacyjny. Zapowiedziany pociąg istotnie był ostatnim. Pociąg ten odjechał z Helu 31 sierpnia wieczorem do Warszawy przez Kościerzynę, przejazd bowiem przez teren Wolnego Miasta Gdańska dla polskich pociągów był już zamknięty.
Niektóre rodziny wojskowe nie zgodziły się na ewakuowanie ich i pozostały na Helu, gdyż do ostatka miały wątpliwość co do powagi chwili. Przecież przed pięcioma miesiącami w marcu sytuacja była podobna. Wówczas większość rodzin wojskowych opuściła wybrzeże udając się w głąb kraju, gdyż groźby Hitlera w tym czasie dochodziły do punktu kulminacyjnego. Po dwóch miesiącach rodziny te powróciły do swoich stałych miejsc pobytu w garnizonach morskich, a w ślad za nimi nadeszło zarządzenie Ministerstwa Spraw Wojskowych, aby nie robić paniki wojennej przedwczesną ewakuacją. Zatem i teraz wyjazd może okazać się niepotrzebny.
278