przyjechały statkiem z Helu i teraz chciały wrócić, gdy tymczasem wszystkie pociągi na Hel już odeszły. Nic nie pomogły moje tłumaczenia, że nie można było przewidzieć wypadku, że statku posłać nie możemy i że przecie od razu zrobiliśmy odpowiednie ogłoszenie. Panowie mi wymyślali, panie płakały histerycznie i w pewnej chwili myślałem, że podzielę los niefortunnego kapitana. Znaleźliśmy jednak rozwiązanie w tej formie, że udałem się do dzielnicy rybackiej i obudziwszy jednego z naszych znajomych rybaków, posiadającego dobry kuter, poprosiłem go, żeby odwiózł na Hel najwięcej potrzebujących, gdy inni zdecydowali się przenocować w Gdyni. Około północy odprowadziłem grono osób na przystań i przypilnowałem ich odjazdu. Jazda nie należała do przyjemnych, gdyż właśnie zaczął padać drobny deszczyk, a na kutrze nie było żadnej możliwej kabiny, parasolki pań zaś niedużo mogły pomóc.
W ciągu paru dni skomunikowaliśmy się z armatorem, który wyraził zgodę, ażebyśmy wyznaczyli swego kapitana. Po mianowaniu na to stanowisko kapitana Kniaziewa komunikacja z Helem została wznowiona i odbywała się dalej bez przeszkód.
Niebawem był gotów „Gdańsk”, którego dowództwo objął kapitan Pacewicz. Ze statkiem tym mieliśmy z początku dużo kłopotu, gdyż przystań przy Domu Kuracyjnym nie była jeszcze gotowa i musiał dobijać do nabrzeża w porcie handlowym, co okazało się bardzo niewygodne dla pasażerów. Poza tym przystań przydzielona przez zarząd portu w Gdańsku była trudna do manewrowania tym stosunkowo wielkim statkiem. Na Helu mógł on dobić do przystani tylko podczas dobrej pogody, natomiast przy wietrze trochę silniejszym statek musiał stawać na kotwicy poza portem i pasażerów odwożono na przystań wynajętym kutrem rybackim.
W końcu nowy pomost przy Domu Kuracyjnym został naprędce wykończony i zaczęliśmy do niego dobijać. Był jednak tak słabo zbudowany, że gdy obciągano linę cumowniczą podaną ze statku, zwłaszcza podczas pogody niezbyt spokojnej, to cały zaczynał się poruszać, wywołując obawę, że się zawali razem ze wszystkimi na nim się znajdującymi. Toteż zaszła konieczność, by do czasu wzmocnienia pomostu ustalić dobijanie statku do przystani tylko przy pogodzie cichej, gdy zaś był wiatr, to statek dochodził do nabrzeża w porcie. Można
319