holowniku. Zmniejszyłem szybkość i powoli posuwaliśmy się kanałem morskim, gdy zaczął padać gęsty śnieg. Czekaliśmy na holownik przez trzy godziny i tak się nie doczekaliśmy, gdyż wrócił do portu. Kapelan zaś musiał zaczekać na nasz następny przyjazd i spędził w Nowym Jorku około miesiąca.
W lutym kapitan Borkowski objął dowództwo „Kościuszki”. Nie zażądano już od niego, żeby odbywał podróż w charakterze pierwszego oficera, lecz przydzielono mu na pierwszą podróż kapitana Mauritzena w charakterze asystenta kapitana.
W porównaniu z „Polonią” i „Kościuszką” „Pułaski” był najmniejszy, ale pod względem kolejności budowy następny po „Polonii”. Aczkolwiek urządzenia na nim były zapewne najskromniejsze, to jednak na skutek tego, że tonaż miał mniejszy, a maszyny miały taką samą moc jak na „Kościuszce”, przeto „Pułaski” był statkiem najszybszym, a także najbardziej ekonomicznym. Gdy więc ruch pasażerski malał w jesieni i w zimie, Zarząd Linii zwykle unieruchamiał dwa inne statki, pozostawiając na linii tylko „Pułaskiego”.
W latach 1931 i 1932 odbyłem na tym statku szereg podróży, które w zimie były rzeczywiście ciężkie dla statku i załogi. W roku 1932 w lutym, po wyjściu na Atlantyk z Morza Północnego, napotkaliśmy przewlekły, uparty sztorm, podczas którego wysokie, potężne fale uderzały w statek i uderzenia te były tak silne, że naczynia na stole podrzucało. Tak samo trudno było o spoczynek, kiedy należało się trzymać krawędzi łóżka, żeby z niego nie wylecieć.
Po odbyciu podróży zimowych, zwykle na wiosnę, wszystkie statki Towarzystwa, więc także „Pułaski”, szły kolejno do Stoczni Gdańskiej, gdzie odbywał się remont bieżący, czyszczono część podwodną kadłuba i malowano ją. Po czym statki były gotowe do kampanii letniej.
Po kilku podróżach nastąpiło w końcu marca i początku kwietnia dokowanie w Gdańsku, po czym wyruszyliśmy w zwykłą podróż do Nowego Jorku. Po powrocie dowództwo „Pułaskiego” przekazałem pierwszemu oficerowi kapitanowi Harem-zie, sam zaś zostałem przeniesiony na największy, ale jednocześnie najstarszy i najwolniejszy statek Towarzystwa — „Polonię”.
Niezawodnie pływanie na jednym statku jest o tyle korzystniejsze, że praca staje się łatwiejsza, gdy się współpracuje
345