gdyż sprzeciwiał się temu inspektor naszej linii, będący Duńczykiem.
Po zakończeniu wycieczek, które dla mnie, chociaż męczące bardzo, były miłym urozmaiceniem w podróżach do Ameryki Północnej, zrobiłem na „Polonii” jeszcze jeden rejs do Nowego Jorku, z którego wróciliśmy do Gdyni 17 sierpnia [1932 roku]. Naprawa „Pułaskiego” w stoczni została już dokonana i statek był gotowy do podróży. Ponieważ nie było jeszcze wtenczas dostatecznie wyszkolonej załogi na wszystkie trzy statki, Zarząd polecił mi po powrocie do Gdyni przejść z całą załogą „Polonii” na „Pułaskiego” i nazajutrz wyjść znowu w podróż.
I tu się wykazała duża sprawność załogi polskiej. Nie tylko, że wszyscy przenieśli się na „Pułaskiego”, lecz zdążyli przenieść cały potrzebny inwentarz z „Polonii”, co zrobiono w ciągu nocy. Przed południem dnia 18 sierpnia z tymi samymi oficerami i z tą samą załogą zdążyłem jeszcze ustawić „Polonię” na miejsce postoju zimowego, po czym wróciliśmy na „Pułaskiego” i o oznaczonej godzinie, czyli o 3 po południu, wyruszyliśmy w podróż. Znając się na rodzaju tej pracy i wiedząc, w jakich warunkach wypadało czasem pracować podczas wojny, myślałem, że załoga moja może być dumna ze swej sprawności, i manewr ten uważam zawsze za wyczyn, którego mogłaby się nie wstydzić załoga okrętu wojennego.
Zimowe pływanie roku 1932 okazało się niezwykle trudne. Pogoda na Atlantyku Północnym uwzięła się na „Pułaskiego”. W lutym sztorm trwał przez 8 dni bez przerwy. Zdarzały się dnie, że idąc przeciw gwałtownej fali i przeciw wiatrowi, robiliśmy na dobę po 132 mile zamiast normalnych 315 czy nawet 360. A jednak „Pułaski” posiada tak dobre właściwości morskie, że nie było mi trudno podczas podróży na pytania pasażerów odpowiadać, że pogoda jest wcale niezła, i na ogół przyjmowano to z dobrą wiarą.
Jechał wtenczas ze mną Piotr Prażmowski z całą rodziną. Bardzo mi pomagał utrzymać między pasażerami dobry nastrój. Człowiek ten zawsze ma tak dobry humor, że wszystkich rozweseli. Pamiętam tę podróż dotychczas. Z Kanady wracał wówczas rabin ze świeżo poślubioną piękną i młodą żoną. Gdy schodziłem około południa na dół do hallu na lunch, rabin wychodził ze swej kabiny i z niepokojem dopytywał się, jaka jest pogoda
24 — Z floty carskiej... 353