gdy siedziałem przy kierownicy pot spływał mi po twarzy strumieniami, ale za to gdy wyruszaliśmy wczesnym rankiem, żona marzła do godziny 10 i musieliśmy dostawać coraz więcej rozmaitych płaszczów.
Na dzień oznaczony, bez większych przygód wróciliśmy do Hajfy, gdzie stała już „Polonia”.
W Konstancy była już jesień głęboka. Samochód wyładowaliśmy, gdy padał drobny deszcz. Nazajutrz o świcie, a było to około godziny 8, zapakowaliśmy wszystkie nasze bagaże i w deszczu ulewnym wyruszyliśmy w kierunku Bukaresztu. Opisaliśmy tę podróż w wydawnictwie Automobilklubu, nie będę więc jej powtarzał.
Powiem tylko, że kto przejechał samochodem z Konstancy do Bukaresztu, ten nie będzie narzekał na drogi polskie i powie o nich, że są doskonałe. Nad Dunajem padał śnieg, potem był mróz i rano nie mogłem uruchomić silnika. Na szczęście zdarzył się jakiś ford, który mnie podholował, i silnik się rozruszał. W Bukareszcie, gdy wjechaliśmy do miasta, obłoceni niemożliwie, pokryci zamarzniętym śniegiem, przechodnie się oglądali. [...] Bardzo się ucieszyliśmy, gdy w końcu wyjechaliśmy przez Oradea z Rumunii i dalej jechaliśmy wcale dobrymi drogami przez Węgry i Czechy.
Trochę pobłądziliśmy przed Krakowem, gdzie widać było pracę nad budową dróg. Na koniec etapy ostatnie: Kraków, Gniezno, gdzie odpoczęliśmy u państwa starostostwa Suskich. Im dalej na północ, tym więcej śniegu, tym mróz tęższy. W Nowem klakson, nie przyzwyczajony do mrozów, a widocznie wydelikacony w cieple Palestyny, popsuł się, więc chociaż była to niedziela, kupiliśmy trąbkę rowerową i tak dojechaliśmy do Gdyni. Żona przeziębiła się i musiała się leczyć. Poza tym spędziliśmy bardzo przyjemny urlop. W parę dni później przejąłem od kapitana Borkowskiego dowództwo „Kościuszki” i wyjechałem w zwykły rejs do Nowego Jorku.
Nie było mi przeznaczone jeździć do Nowego Jorku. W drodze powrotnej w Kopenhadze jak zwykle otrzymaliśmy pocztę. Otwieram jeden z listów i ze zdumieniem czytam, że po powrocie do Gdyni muszę wyjechać do Konstancy, żeby znowu objąć „Polonię”. Nie mogłem zrozumieć dlaczego. [...] W Gdyni dowiedziałem się, że na „Polonii” zaszedł przykry wypadek
25 — Z floty carskiej... 369