.Zajadły jak pies”: Żdanow i oblężenie Leningradu 383
w szerokie pełnomocnictwa, pojechać do Leningradu i wyznaczył kozła ofiarnego, Żdanowa. Do Woroszyłowa, Popowa, Żdanowa [...] FrontLenin-gradzki myśli tylko o jednym: jak się wycofać [...]. Czy nie czas skończyć z tymi bohaterami odwrotu? 6 Ale wysłannicy mieli też do spełnienia znacznie ważniejszą misję: czy Leningrad należy opuścić?
Ich podróż była pełna przygód: polecieli do Czerepowca, gdzie wsiedli do specjalnego pociągu podążającego na zachód, lecz pociąg nie mógł jechać dalej i zatrzymał się na małej stacyjce Mga, czterdzieści kilometrów na wschód od miasta. Palatyni obserwowali niemiecki nalot lotniczy, ale nie zdawali sobie sprawy, że to początek niemieckiego natarcia, które doprowadzi do okrążenia Leningradu zaledwie dwa dni później: jedyna droga wiodła przez Mgę. Mołotow i Malenkow nie wiedzieli, co robić. Poszli wzdłuż torów w stronę Leningradu, dopóki nie natknęli się na podmiejski trolejbus, do którego wsiedli jak zwykli pasażerowie. Nieco dalej czekał na nich pociąg pancerny.
Po dotarciu na miejsce stwierdzili, że Żdanow ledwo panuje nad sytuacją, szuka pocieszenia w piciu i walczy z astmą. Żdanow nigdy nie należał do najsilniejszych ludzi, zdaniem Mołotowa „brakowało mu kręgosłupa”. Alkohol stał się skazą na wizerunku tego stalinowca doskonałego. Znajdował się na granicy załamania i wyznał otwarcie Stalinowi, że w pewnym momencie zawiodły go nerwy, wpadł w panikę podczas bombardowania, ukrył się w schronie w Smolnym i pił. To wyznanie pomogło mu wrócić do łask. Pracował bez wytchnienia, już nigdy jednak nie odzyskał zdrowia.
Malenkow uwielbiał opowiadać o tchórzostwie i alkoholizmie Żdanowa, chełpiąc się jednocześnie, że nigdy nie zameldował o tym Stalinowi, w co trudno uwierzyć. Żdanow potrafił znaleźć wspólny język z Mołotowem, ale od końca lat trzydziestych pogardzał Malenkowem. To on ukuł przezwisko dla tego tłustego, eunuchowatego biurokraty: „Melania”. Wzajemna nienawiść tych dwóch szlachetnie urodzonych przedstawicieli prowincjonalnej inteligencji tliła się przez długie lata, by wreszcie zakończyć się masakrą. Malenkow prawdopodobnie złożył wniosek o aresztowanie Żdanowa, lecz Beria, znając słabość Stalina do „Pianisty”, odparł, że nie czas stawiać przed sądem wojennym członków Politbiura. Mołotow zgodził się z nim: „Żdanow był dobrym towarzyszem”, ale sprawiał wrażenie „bardzo przygnębionego”.
Poza szukaniem kozłów ofiarnych, wysłannicy Stalina niewiele zdziałali. Stalin napisał zdenerwowany do Mołotowa i Malenkowa:
Boję się, że stracimy Leningrad przez głupie szaleństwo. Leningradowi grozi okrążenie. Co robi Popow [dowódca frontu] i Woroszyłow? Nie informują nas nawet o krokach, jakie podjęli, by zapobiec niebezpieczeństwu. Myślą tylko