WIELKI KSIĄŻĘ
potrzaskanych statków. Saszy pozwolono wejść na żaglowiec i dotknąć prawdziwego masztu.
Na statku stała trumna przyniesiona przez wodę z cmentarza.
Niebywały bunt wód okazał się proroczym znakiem. Rok później nastąpił równie wściekły bunt ludzi.
Gdy kurier z Taganrogu przywiózł do stolicy wiadomość o śmierci Aleksandra I, ojciec naszego bohatera wezwał niezwłocznie gubernatora wojskowego Petersburga, hrabiego Miłoradowicza, i oznajmił mu o tajnym manifeście zmarłego cesarza i jego ostatniej woli przekazania tronu Mikołajowi, czyli właśnie jemu. Miłoradowicz znał jednak nastroje w gwardii. Gwardziści nie lubili żołdaka Mikołaja. Wiedział też o ich spisku. Wszyscy spiskowcy to byli przecież „swoi", przedstawiciele wielkich rodów arystokratycznych, znakomici oficerowie, którzy wraz z Miłorado-wiczem brali udział w bitwach z Napoleonem.
Hrabia ostrożnie uprzedził Mikołaja:
- Niestety, tajny manifest nie jest nikomu znany, zaś prawo o następstwie tronu jest znane wszystkim. Wszyscy też wiedzą, że zgodnie z tym prawem tron winien odziedziczyć Konstanty.
Ojciec Aleksandra skwapliwie i z widoczną ulgą zgodził się z Miłora-dowiczem. Polecił pośpiesznie doprowadzić do przysięgi Konstantego, gwardii, Senatu, Rady Państwa. Sam też złożył przysięgę na wierność Konstantemu. Tak bardzo obawiał się niebezpiecznego tronu.
Wszystko to jednak okazało się daremne. Zjawił się kurier z Warszawy z listem, w którym Konstanty kategorycznie odmówił objęcia tronu. Pisał: „Mój uprzedni zamiar jest niezachwiany". Zażądał, by wypełniono wolę zmarłego cara przedstawioną w manifeście - cesarzem winien zostać Mikołaj.
Znowu do Petersburga pomknął posłaniec z listem. Cesarzowa matka, zdając sobie sprawę, jak dziwna wyda się nowa przysięga, „błaga Konstantego na kolanach, by przyjechał do Petersburga i ogłosił wszem i wobec, że zrzeka się tronu".
Kolejny kurier pędził z Warszawy do Petersburga. Konstanty odmówił przybycia do stolicy (tak bardzo się bał, że w Petersburgu zostanie przekonany do objęcia tronu). Prosił też „najmiłościwszą rodzicielkę", aby sama ogłosiła jego abdykację.
44