Samotny stary człowiek na wakacjach 575
- Ludzie mówią, że poświęcasz dużo czasu działalności politycznej - oznajmił pewnego razu Jurijowi - ale chcę ci powiedzieć, że polityka to brudna rzecz. Potrzebujemy chemików!
Jurij skończył chemię, a później uzyskał dyplom z filozofii.
Dwudziestoośmioletni Jurij i jedna z jego ciotek przyjechali nad Morze Czarne, a kiedy zbliżali się do daczy w Gagrze, zaskoczył ich widok biegnących ku nim ochroniarzy.
- Towarzysz Stalin was wzywa, towarzyszu Żdanow! - zawołali. Jurij przesłał wiadomość, że przyjechał razem z ciotką i niebawem jeden z ochroniarzy przyniósł odpowiedź: - Towarzysz Stalin zaprasza was oboje.
Odprężony Stalin oczekiwał ich na osłoniętym, skąpanym w słońcu tarasie. Zapytawszy o zdrowie ojca Jurija, wypił łyk wina i przeszedł do sedna:
- Może powinieneś pracować dla partii.
- Towarzyszu Stalin - odparł Jurij - powiedzieliście mi kiedyś, że polityka to brudna rzecz.
- To jest inna epoka. Czasy się zmieniły. Będziesz pracował dla partii, będziesz podróżował i odwiedzał regiony. Zobaczysz, jak podejmujemy decyzje i jak ludzie nie zgadzają się z nimi.
- Chyba powinienem naradzić się z matką i ojcem - odparł Jurij, który wiedział, że żaden z palatynów nie chce, aby jego dzieci znalazły się w tym gnieździe żmij, jakim był dwór Stalina. Ale Żdanow zgodził się: Stalin powierzył Jurijowi ważne - biorąc pod uwagę jego młody wiek - stanowisko szefa Wydziału Nauki KC. Chcąc nie chcąc, Jurij włożył głowę do paszczy krokodyla w momencie, kiedy walka o sukcesję miała doprowadzić do rozlewu krwi. „Nie bałem się go - wspominał po latach Jurij. - Znałem go od dziecka. Dopiero później zdałem sobie sprawę, że powinienem był się bać”.
Jurij nie musiał zostawać, ale inny młody człowiek miał mniej szczęścia i musiał spędzić ze Stalinem dziewięć dni, zanim zdołał uciec. W październiku Oleg Trojanowski, dwudziestosześcioletni tłumacz Ministerstwa Spraw Zagranicznych, został wysłany do Gagry, by asystować Stalinowi podczas spotkania z kilkoma labourzystowskimi posłami do brytyjskiego parlamentu."
* W 1913 roku Stalin zatrzymał się w Wiedniu u ojca Trojanowskiego, Aleksandra, później mianował go pierwszym radzieckim ambasadorem w Waszyngtonie i ochraniał podczas terroru. Stalin lubił Trojanowskiego, ale nigdy nie ufał mu do końca jako byłemu mienszewikowi. Kiedyś podkradł się do niego, położył dłonie na jego oczach i szepnął: „Przyjaciel czy wróg?”. W 1948 roku kariera Trojanowskiego jako tłumacza Stalina dobiegła nagle końca, kiedy Mołotow przeniósł go na inne stanowisko, aby go chronić. Jego ojciec, stary dyplomata, grał w brydża i wraz z nieugiętym Litwinowem krytykował rząd. Były to niebezpieczne czasy. Później Trojanowski tłumaczył dla Chruszczo-wa. Ta relacja jest oparta na wywiadzie, którego zgodził się udzielić.