wina, a najgłówniejszym, tradycyjnym daniem była gęś. Byliśmy jednak tak podnieceni, że nie czuliśmy głodu, jedliśmy w pośpiechu i byle jak. Po obiedzie wszyscy wychodziliśmy do miasta. Cały Petersburg wiedział, że to święto Korpusu Kadetów. [...] Rzucało się też wszystkim w oczy, gdy rzesza nasza wysypywała się na nabrzeże Mikołajewskie przed główne wejście Korpusu. W tym dniu linia stanowisk dorożkarzy była szczególnie długa, gdyż wiedzieli dobrze, że nam spieszno.
Można sobie wyobrazić podziw kuzynek i kuzyna, gdy przedstawiłem się im w domu stryjostwa. Oglądaliśmy wszyscy razem z uwagą i szczegółowo każdy drobiazg mego nowego umundurowania. Kuzynka Lola była najbardziej sceptycznie usposobiona, co mnie trochę drażniło. Widocznie nabrałem powagi, bo nie ganialiśmy tego dnia w pokoju dziecinnym. Wyszedłem po wczesnej herbacie, żeby zdążyć na początek balu o godzinie 9.
Stryjostwo nie mogli się wybrać na bal, nie miałem komu zaofiarować swoich biletów, więc oddałem je któremuś z kolegów. Po bardzo prowincjonalnej Mitawie, gdzie zresztą bywałem dotychczas tylko na wieczorkach dla młodzieży, bal w Korpusie wywarł na mnie duże wrażenie. [...]
W sali głównej odbywały się tańce. W kulminacyjnym punkcie wieczora na salę wstępowała procesja, zwykle jakiś wjazd Neptuna w karocy, w której umieszczano znaczki kotylionowe. Każdy chciał zdobyć dla siebie znaczek, toteż tłok był niezmierny. W ogóle zaś cały bal, jak odniosłem wrażenie, polegał na masowym przelewaniu się całej publiczności poprzez sale. Przejście z jednej do drugiej krokiem szybkim było niemożliwe. Jakże tu można było się rozpychać, gdy w jednym tłumie postępowały panie w sukniach balowych, admirałowie w mundurach galowych, panowie we frakach, młodzież innych szkół wojskowych, przy czym każdy z nas czuł się gospodarzem i goście za takich nas uważali. Tylko, że my, z pierwszego kursu, niedużo mogliśmy pomóc, gdyż sami patrzyliśmy na wszystko ze zdumieniem, z ustami na pewno trochę otwartymi.
Sala główna jaśniała światłami, natomiast we wszystkich innych światło było przyćmione, stosownie do rozmaitych egzotycznych dekoracji. W tych też salach urządzano bufety z napojami chłodzącymi, z herbatą i słodyczami. Dokoła bufetów był taki rwetes, że wydawało się, iż niemożliwe jest cokolwiek
5 — Z floty carskiej... 49