gradem pocisków broni pokładowej. Zadzwoniły pociski na pokładzie, nie czyniąc jednak żadnej szkody1 2. „Wicher” nie został dłużny. Długą serią zaszczekały „Hotchkissy”, „Vickersy” odpowiedziały basem, a „Maximy” posyłały długie serie pocisków smugowych3. Niestety, ogień został otwarty za późno i wrogie maszyny oznaczone czarnymi krzyżami odleciały nie uszkodzone. ORP „Gryf” powitał je także gęstym ogniem. Dołączyły się do niego baterie lądowe, jednak bezskutecznie.
Zaraz po odlocie wrogich maszyn został nadany z P.0.4 Dowództwa Floty sygnał: ,Wszystkie okręty znajdujące się w porcie wyjść na morze”. I po chwili wysunęły się szare wrzeciona okrętów podwodnych „Sępa” 5 i „Orła”. Za nimi wyszedł „Gryf”, kierując się do Zatoki Puckiej.
W tym czasie mgła zupełnie już opadła. Wstawał dzień 1 września, piękny i pogodny. Z pokładu „Wichra” zauważyliśmy, jak statki handlowe, które jeszcze w nocy ładowały, opuszczają port gdyński i jeden za drugim uchodzą na morze, kierując się na cypel Helu. Były one odprowadzane przez holowniki, które miały wskazywać im drogę poprzez rzekomo postawione zagrody minowe.
O godz. 8.30 zauważyłem pod urwistym wysokim brzegiem Redłowa wysoką fontannę wody, którą wzbił w górę pocisk ze „Schleswiga-Hol-steina”. I tak przez godzinę pociski z okrętu nieprzyjacielskiego1, dokładnie co minutę, wzbijały słupy wody, lecz na brzeg nie padały i nie czyniły szkody naszej baterii przeciwlotniczej w Redłowie [...]
Po godzinnym bezskutecznym ostrzeliwaniu baterii redłowskiej „Schies-wig-Bolstein” przeniósł ogień na Gdynię. Pierwszy pocisk padł na środku awanportu gdyńskiego. I znowu co minutę zaczęły padać pociski kal. 280 m w różnych punktach awanportu, nie czyniąc jednak szkody (jedyny celny pocisk uderzył w kiosk ze słodyczami znajdujący się w pobliżu dworca morskiego, niszcząc go doszczętnie). Po rozpoczęciu ostrzeliwania awanportu nasz dowódca kazał podnieść kotwicę i wolno zaczęliśmy odchodzić w głąb zatoki, aby zwiększyć odległość od nieprzyjaciela. Niedaleko nas stojące na kotwicy kanonierki również odkotwiezyły i poszły w kierunku Helu.
Nie pamiętam dziś dokładnie o której godzinie, ale było to już po południu, nad „Wichrem” wysoko w białych obłokach ukazała się eskadra samolotów hitlerowskich, które chodziły zataczając koła. Nasza artyleria przeciwlotnicza otworzyła gwałtowny ogień, lecz samoloty krążyły bardzo wysoko i nasz ogień był dla nich nieszkodliwy.
W pewnym momencie od koła krążących samolotów oderwał się jeden
73
8 Inni autorzy relacji nie wspominają, aby samoloty rozpoznawcze otwierały
ogień do „Wichra”.
Porównaj uwagę w przypisie 2.
Skrót nazwy „Punkt obserwacyjny”.
Autor myli „Sępa” z „Wilkiem”.