HIERONIM MORSZTV]V
skępcze, skąpego ‘szukaj towarzysza sobie, boć się hojny nie zejdzie. Także graczu tobie przeważnej tegoż cechu potrzeba drużyny; najdzie każdy bez prace swej drużbę faryny.
25 Mądry z mądrym a błazen z swym się bratem kupi, z kleryka dziesięciny kleryk wszak nie łupi.
Ma i pielgrzymowanie towarzystwa swoje, mają rycerskie bractwa i Marsowe boje, nie tykając duchownych kompanij i owych,
30 co się więc owo sami biczują w surowych
kapach; bo ci tym samym znak jawny dawają, że od świeckich rozkoszy wstręt ciału działają.
Naszy opak: miasto kap w nieme się przybrali maszkary i na taniec gdzieś powędrowali;
35 piękna pokuta za grzech. Zgoła najdzie swego swój po piecu i według humoru własnego: kupiec z kupcem jedna rzecz, a żeglarz z stymikiem, praktyk z prokuratorem i oracz z rolnikiem. Kompanija, dobranoc, wszak wiesz, gdzie się kwapię: 40 pójdę pannę Dyjetę od ciebie obłapię.
Pomaga Bóg, Dyjeto, kochaneczko moja, obłapić cię kazała Kompanija twoja.
A ja się będę ważył jeszcze i całować, bo któż by-ć gęby nie dał, kiedyś nagotować 5 bankiet śmiała takowy, na którym co było, pióro wszystkiemu światu me będzie głosiło.
Jeść, naprzód, tak sroga rzecz, iże nie wiedziało oko samo, na co się pierwej rzucić miało.
Zwierzyny rozmaite w tak korzennej jusze,
10 że w brzuchu jako w łaźni omdlewały dusze, ale zasię gasiły zapał winne zdroje i chłodne roztrzeźwiały wnętrzności napoje.
fOTUTOWA ROZKOSZ ______„------
Więc onego dzikiego ptastwa z przysmakami rozlicznemi gwałt wielki: tu z limumjami,
15 owo z cukrem, z rozynki, a to zaś w pasztecie tak smaczno urobiono, że mi nie będziecie wierzyć, bo się tak jakoś w smaku ludzkim zdało, jakoby się anielskich potraw zażywało.
Do pieczystego sałat, kańpustów, wiśniowych 20 soków, oliwek, octów z róż i malinowych
gwałt, nuż tortów rozkosznych, krepli i kołaczy moc, a Dyjeta wszystkim tym częstuje, raczy; więc śliżów, kiełbi, pstrągów, lipieni, łososi, ryb rosłych i wszystkiego dostatek. Tam ktosi 25 zbierać już z stołu każe, a dużym sąsiada
trąca dzbanem, lecz jeszcze nie koniec obiada. Wety idą. Te skoro na stół nastąpiły, wdzięczny zapach po wszystkim pałacu puściły: na złotych tacach cukrów rozlicznie robionych,
30 marcypanów na kołach pozornie złożonych długie rzędy, nuż cytryn i inszej słodyczy dość, i różnych owoców; a któż to wyliczy wszystko, czego tam hojnie i dostatkiem było?
Co żywo się najadszy, do pełnych rzuciło 35 pióro me też bankietem twoim uraczone; czołem ci za cześć bije, służbyć zniewolone oddawszy, Pijatykę od ciebie nawiedzi i tam sobie z tamtymi łotry kęs posiedzi.
Swawolna Pijatyka w wieniec hederowy słone przybrała skronie; czop, herb Bachusowy, w ręku dzierżąc, na beczce jeździ po pokoju, to tego, to owego kosztując napoju.
5 Stoją swymi rzędami tu cynamonowe wódki, tu rosa so/is, tu i hanyżowe,