HIERONIM MORSZTYN
Ósma panna SALTARELLA
Saltarella wysoko letnik podkasala, znać, że się na taneczek dziś przygotowała.
I nóżka, i pończoszka ma koleńską cerę,
sam trzewiczek jak kruczek - dalej nie wiem, wierę.
5 Widząc to, że wcięta w pas i wzrostu kształtnego, mam za to, że nie zmyli w tańcu taktu swego.
Chybka w krzyżu, sudanna, jędrzna, mskła, wyprawna, w galardach, pasomeziech i wszech szkołach sławna.
Nie Madleuka-ć jej imię, łamać się nie będzie to ani na głowie jeździć. Na to się zdobędzie, że takie kaprejole będzie wyprawiała, jakie jej kolwiek skoczna lutnia będzie grała.
Ale niźli się ona rozbestwi, panowie, co kto umie, dokazuj, niech Amfijonowie 15 swojskiego co zakrzykną. Lipkę dla początku fortunnego mi zagraj, mój kochany gądku!
Jak go idą, tak idą i w tańcuć uciechy
ujdą swoje, jak wiecie: pokrzyk, szept, żart, śmiechy.
Więc i rączkę jej ścisnąć, dobrze U puls bije,
20 umie drugi pan doktor, gdy sobie podpije.
Po lipce o Macieju drudzy tam wołają, a trzeci o Konracie. Muzycy nie znają, co grać, bo się już starych dawno zapomniało, a nowych się aż nazbyt teraz najechało.
25 Wioch o galardę prosi, żołdak o hajduka, aleć mi jest i tego grzecznie skoczyć sztuka. Mianowałbym, lecz nie śmiem, by się nie rozgniewał, jakobym go za skoczka jakiegoś rozsiewał, bo tę chybkość, której mu dość natura dała,
30 nie na salty obrócił; tam się pokazała, kędy więc krwawy mylił krok poganinowi, aleć i skoczyć nie grzech cnemu rycerzowi.
Daj zdrów skakał! Ja milczę, a ty graj! Sna ktosi w plęsy się tam wydziera i o plęśny prosi.
łA rozkosz
Czołem po rusku bijąc, kształtownie wywija, to się ku niej posunie, to ją zasię mija, hasze, pląsze, wykrzyka. Jaki taki zgoła swoje koty wywiera, wystąpiwszy z koła.
Nussa, dalej przędę go! Grzeczni młodzianowie,
40 jedni świece, a drudzy szklenice na głowie trzymając, spokojniuchno idą świeczkowego, ci wyrwańca, a owi zasię gonionego.
Następują wymyślne do fochow cynary.
Tam się wodzą za nosy, tam się sobie pary 45 grzechów (kto taktu chybił) swoich spowiadają i tamże sobie zaraz swe pokuty dają.
A już młynkiem do nieba! jaka skrucha była, takie i odpuszczenie. A wtym wyskoczyła Saltarella na izbę, odprawiwszy swoje 50 salty, pióro odsyła Krotochwih moje.
Dziewiąta panna
Krotochwila nieskąpa jest czasu szaf arka, ta ani godzin Uczy, ani zna zegarka, dnia i nocy nie patrza; co się jej nawinie, to w lot nienawróconym strumieniem upłynie.
5 Stąd ją starszy nazwaU jakby krótką chwilą, czasem z nią i w złej drodze bliżej bywa milą.
W obu rękach wesoły śmiech sobie piastuje,
Tym, komu rada w domu, tak hojnie częstuję, że się jedni za boki wstrząśnione chwytają, to a drudzy się już dobrze nie porozpukają.
Tam Żart, brat jej rodzony, pilen powinności swej, trefnemi zabawia rozmowami gości, Pankracy i z Czechaczkiem jakoś też tam weszU, dwaj się niepospoUci szpaczkarzowie zeszli.
15 Ale przędę nie stoją obadwa za jaje, jeśli im wymyślnego Walka nie dostaje.