miejsca przez fałsz, jako wyjawianie i ukazywanie własnej najbardziej intymnej obcości.
Póki w ludzkim świecie autentyczność i dobro zajmowały odrębne miejsce, życie na ziemi było nieskończenie piękniejsze (jeszcze dziś spotykamy ludzi, którzy mieli udział w autentyczności); z tego samego powodu jednak przyswojenie sobie tego, co obce, było niemożliwe, bowiem każde potwierdzenie autentyczności pociągało za Sobą przesunięcie tego, co niewłaściwe, na inne miejsce, przed czym za każdym razem broniła się moralność, umacniając swe szańce. Podbój dobra pociągał zatem za sobą nieuchronny przyrost odpychanego zła, a każdej próbie umocnienia murów raju towarzyszyło pogłębienie się czeluści piekielnej.
My jednak, pozbawieni wszelkiej właściwości (bądź którym, w najlepszym przypadku, przypadły w udziale jedynie drobne okruchy dobra), być może po raz pierwszy mamy możliwość przyswojenia tego, co obce i niewłaściwe jako takiego, przyswojenia, które nie pozostawi poza sobą żadnej piekielnej resztki.
W ten właśnie sposób należałoby pojmować wol-nomyślicielskąi gnostyczną doktrynę bezgrzesznej doskonałości. Doktryna ta, wbrew przedstawiającym ją w uproszczonej i zafałszowanej postaci polemistom i inkwizytorom, nie głosiła jednak, że doskonała istota może dopuszczać się nawet najohydniejszych czynów, nie popełniając zarazem jakiegokolwiek grzechu (tego rodzaju przekonanie było zawsze jedynie owocem perwersyjnej fantazji moralistów); wręcz przeciwnie, w jej myśl stworzenie doskonale przyswoiło wszelką możliwość zła i niewłaściwości, a zatem nie może czynić zła.
Do tego twierdzenia sprowadzała się właśnie doktrynalna treść herezji, która przesądziła o losie zwolenników Amalryka z Bene, posłanych na stos 12 listopada 1210 roku. Amalryk interpretował zdanie świętego Pawła, według którego „Bóg jest wszystkim we wszystkim”, jako radykalne teologiczne rozwinięcie platońskiej doktryny chory. Bóg jest zatem w każdej rzeczy jako miejsce, w którym każda rzecz bytuje, a raczej jako określenie i umiejscowienie każdego bytu. Transcendensem nie jest zatem najwyższy byt umieszczony ponad wszystkimi rzeczami: czystym transcendensem jest raczej zajmowanie miejsca przez każdą rzecz.
Bóg, dobro i miejsce nie zajmują miejsca, są zajmowaniem miejsca przez byty, ich intymną ze-wnętrznością. Boskie jest robaka bycie-robakiem, kamienia bycie-kamieniem. Istnienie świata, możliwość ukazywania się i przybierania oblicza, istnienie zewnętrzności i nieskrytości jako określenia i granicy wszelkiej rzeczy - oto dobro. W ten sposób właśnie jego nienaprawiałne bycie w święcie przekracza i odsłania każdy światowy byt. Zło natomiast oznacza sprowadzanie zajmowania miejsca przez rzeczy do zwykłego faktu, zapomnienie o transcendencji kryjącej się w samym zajmowaniu miejsca przez rzeczy. W stosunku do nich dobro nie jest jednak jakimś innym miejscem -jest po prostu punktem, w którym rzeczy ujmują własne zajmowanie miejsca, docierają do własnej nietranscendentnej materii.
21