Kiedy weszły do kuchni, czarny stał przy kominie i gotował się właśnie wejść do niego.
Marynia była bardzo blada i drżąc od strachu chowała aię za mamę, kominiarz to spostrzegł. Uśmiechając sio więc, przyszedł do dziewczynki i rzekł:
Niecli też panieneczka mnie aię nie boi; czarny jestem to prawda, ale dlatego, że w kominie jest pełno czarnej sadzy, która mnie tak smoli. Niechaj panienka wyjdzie z mamą na ogród, to mię zobaczy, jak ja wyjdę z komina i będę wyciągał miotłę.
Mama poszła z Marynią do ogrodu. Wkrótce kominiarz wyściubił głowę z komina, potem wysunął się do połowy, zdjął czapkę i ukłonił się Maryni, i fcw
— Jaki ten kominiarz grzeczny — wymówiła nieśmiało dziewczynka.
Tymczasem stanął on na kominie i zaczął wyciągać z niego grubą linę.
— Ach mamo! mamo! — zawołała Marynia — niech mu mama zejść każe, bo zleci.
— Nie bój się panienka — odezwał się kominiarz — ja nie spadnę.
I wsunął się w komin, a po chwili wyszedłszy z kuchni do ogrodu, rzekł do Maryni:
— Panienka bała aię, żebym uio spadł, dziękuję panience — i pocałował Marynię w rączkę.
Marynia ucieszyła aię z tego bardzo i potem wszystkim opowiadała, io ją kominiarz pocałował w rączkę.
Od tego czasu nietylko nie obawiała się kominiarza. ale ile razy przyszedł, wybiegała do kuchni i witała się z nim grzecznie.
I bardzo słusznie, bo kominiarze dzieci nic biorą.
7. Wacio smoluszek.
Wado umyć się nie daje,
Widząc wodę zaraz zmyka.
Płacze, krzyczy co sił staje,
I chowa się do kącika.
Proś, namawiaj, strofuj, wstydź. Na nic — trzeba gwałtem myć.
Cdż to 7. nim za straszna męka.
Gdy go mama zrana myje,
Wcii»i się kręci, szarpie, klęka. Zasłaniając twarz i szyję,
Przytcm taki wrzask i groni. Jak gdyby się walił dom.